do ludzi. W ewangelii mamy opis jak Chrystus, Bóg – Człowiek przychodzi do apostołów. W pierwszym czytaniu jest pokazane, że Bóg przychodzi w postaci łagodnego powiewu, nie jako człowiek, przychodzi jako tajemniczy Pan, a w ewangelii Chrystus przychodzi właśnie jako człowiek. Nie ma nic do ukrycia, pokazuje Siebie, objawia.
Żeby je zauważyć trzeba zdjąć sandały i stanąć przed Bogiem takim, jakim jesteś. Bez ubarwiania, kolorowania, nakładania makijażu duchowego czy psychicznego, bez masek i ozdóbek. Jak to zrobić? Podpowiada Grzegorz Ginter SJ. MODLITWA: czas 20 minut Tekst: Wj 3, 1-12 Spotkanie Mojżesza z Bogiem Gdy Mojżesz pasał owce swego teścia, Jetry, kapłana Madianitów, zaprowadził [pewnego razu] owce w głąb pustyni i przyszedł do góry Bożej Horeb. Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. [Mojżesz] widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego. Wtedy Mojżesz powiedział do siebie: «Podejdę, żeby się przyjrzeć temu niezwykłemu zjawisku. Dlaczego krzew się nie spala?» Gdy zaś Pan ujrzał, że [Mojżesz] podchodził, żeby się przyjrzeć, zawołał niego ze środka krzewu: «Mojżeszu, Mojżeszu!» On zaś odpowiedział: «Oto jestem». Rzekł mu [Bóg]: «Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą». Powiedział jeszcze Pan: «Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba». Mojżesz zasłonił twarz, bał się bowiem zwrócić oczy na Boga. Pan mówił: «Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemiężców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód, na miejsce Kananejczyka, Chetyty, Amoryty, Peryzzyty, Chiwwity i Jebusyty. Teraz oto doszło wołanie Izraelitów do Mnie, bo też naocznie przekonałem się o cierpieniach, jakie im zadają Egipcjanie. Idź przeto teraz, oto posyłam cię do faraona, i wyprowadź mój lud, Izraelitów, z Egiptu». A Mojżesz odrzekł Bogu: «Kimże jestem, bym miał iść do faraona i wyprowadzić Izraelitów z Egiptu?» A On powiedział: «Ja będę z tobą. Znakiem zaś dla ciebie, że Ja cię posłałem, będzie to, że po wyprowadzeniu tego ludu z Egiptu oddacie cześć Bogu na tej górze». Początek modlitwy Na początku modlitwy zrób znak krzyża i poproś Boga o łaskę, by wszystkie Twoje intencje, czyny i działania (myśli, pragnienia), były w sposób czysty uporządkowane i skierowane ku Niemu, czyli ku Miłości. Wyobraź sobie tę scenę Przeczytaj jeszcze raz dzisiejszy tekst i wyobraź sobie tę scenę. Zobacz Mojżesz, który widząc osobliwe zjawisko płonącego krzewu, zbliża się do niego. Wsłuchaj się w słowa, które padają z krzewu. Zobacz, co robi Mojżesz i jak odpowiada Temu, który do niego przemawia. Poproś o konkretną łaskę Poproś teraz o konkretną łaskę tej modlitwy: o pozwolenie Bogu na przemianę swojego serca z kamiennego w serce z ciała. Ziemia święta w twoim życiu Mojżesz jest już doświadczonym człowiekiem, ma ustabilizowane życie i właśnie jest w pracy. Pasie owce swego teścia. Spotyka go coś, czego się nie spodziewał. Słyszymy, że ukazał mu się Anioł Pański w płonącym krzewie, który palił się, ale nie spalał. Ogień bardzo często występuje w Biblii jako "miejsce" objawiania się Boga, ma bowiem naturę tajemniczą. I wobec tego znaku głos z krzewu mówi do Mojżesza, by zdjął sandały, bo ziemia, na której stoi, jest święta. Czy chodzi tu o ten kawałek pustyni czy góry? O ten konkretny? Każde spotkanie z Bogiem jest ziemią świętą. Kiedy stajesz do modlitwy - jest ziemia święta. Kiedy stajesz przed drugim człowiekiem - jest ziemia święta. Tak, tutaj też. Wszak Jezus sam powiedział, że cokolwiek uczynisz dla jednego z tych najmniejszych, Jemu uczynisz. Bóg utożsamia się z naszymi bliźnimi. Czy uświadamiasz sobie, w ilu sytuacjach dziennie stajesz na ziemi świętej? Jakie to niesie konsekwencje? Trzeba zdjąć sandały. Domyślasz się, że chodzi o pewien znak. Stanąć boso wobec Tajemnicy. Bosa stopa jest odsłonięta, więc bardziej narażona na niebezpieczeństwo skaleczenia, zranienia. Odsłonięta ukazuje swoje niedoskonałości, a nawet brud. Zdjąć sandały z nóg oznacza stanąć przed Bogiem takim, jakim jestem, bez ubarwiania, kolorowania, nakładania makijażu duchowego czy psychicznego, bez masek i ozdóbek. To stanąć przed Nim w prawdzie, która czasem jest trudna do odsłonięcia. Mówiąc inaczej, chodzi o przyjęcie Boga w świątyni Twego serca, na Twojej ziemi świętej. Bo każde spotkanie z Nim, niezależnie od miejsca, czasu, okoliczności - jest ziemią świętą. Tam Bóg do Ciebie przemawia, tam potwierdza Twoje istnienie i swoją miłość ku Tobie, tam wreszcie daje Ci misje, kierunek i cel Twojego życia. Zaprasza Cię też, by nieustannie był/a w Jego sercu, w świątyni Boga. Czy odczuwasz w sobie takie pragnienie? Czy pozwolisz, by stało się to w Twoim życiu? Na koniec modlitwy porozmawiaj o tym wszystkim z Jezusem i wypowiedz przed Nim to, co teraz czujesz lub decyzje, które podejmujesz. Nie umiałam modlić się tym psalmem. Refleksja na dzień pierwszy >> Bóg mówi o tobie moje upodobanie. Rozważanie na dzień pierwszy >> Już jutro o na znajdziecie refleksję Mai Moller na drugi dzień rekolekcji bez wychodzenia z domu - "Od Serca do serca"
Kiedy stałeś się chrześcijaninem, miał w tym swój udział Bóg i ty sam. Spójrz na Bożą odpowiedzialność w tym procesie w porównaniu z twoimi własnymi wysiłkami: Bóg wybrał cię przed założeniem świata i powołał, abyś do Niego należał. 2. Bóg przyszedł na ziemię dla ciebie. 3. Bóg osobiście umarł za twoje grzechy. 4.
Autor Wiadomość Moderator Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30Posty: 1813 Re: Bóg przyszedł do mnie Robek napisał(a):Mam iść do psychologa który wmówi mi że życie jest wspaniałe? To stereotypowe myślenie. Takie metody stosują mówcy motywacyjni. Psycholog z Tobą porozmawia o Twoich problemach, ustali co Cię nurtuje, nie daje Ci spokoju i wspólnie z Tobą przeanalizuje sprawę. Są w Tobie emocje, których nie rozładowałeś, męczysz się z nimi, a sam sobie z nimi nie poradzisz. Potrzebujesz pomocy. _________________Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7 Śr cze 24, 2015 19:49 WIST Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47Posty: 12979 Re: Bóg przyszedł do mnie Często największym wrogiem człowieka jest on sam dla siebie. Im bardziej potrzebuje pomocy, tym bardziej się przed nią broni. Czyni to metodami które nikogo nie przekonują, chyba że jego samego. Psycholog nic nie poradzi - tak zapewne nie mówi wielu z tych którzy otrzymali pomoc. Ale wpierw trzeba samemu sobie pomóc. _________________Pozdrawiam WIST Śr cze 24, 2015 20:37 Inny_punkt_widzenia Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09Posty: 3228 Re: Bóg przyszedł do mnie krzysztofsyn Cytuj:Piszesz, że całkowite zaufanie Bogu to wystawianie Jego na próbę. No cóż. Nie zgodzę się z tym No widzisz jak zmyślasz , przecież ja tak nie napisałem . Oczekujesz by cię inni zrozumieli i zaakceptowali ba , nawet chciałbyś by ci uwierzyli , a tym czasem sam lekceważysz to co inni piszą . Nie musisz mnie przepraszać , nie musisz się z tego spowiadać , ważne jest byś nie zapomniał o ludziach , gdy już całkowicie oddawać się będziesz Bogu . A czy słyszałeś , że szatan też chciał , aby Jezus skoczył z narożnika świątyni ? I jaką wtedy otrzymał odpowiedź ? Dalej , sam już nie wiem , czy cię pytać o szczegóły , przecież byłeś piany , czy piany w sztok może cokolwiek pamiętać ? Ale ty pisałeś , że coś tam pamiętasz , że mimo tego upojenia czułeś , że było ci dobrze , że widziałeś jakieś światło , że zrozumiałeś , że to Jezus , no itd itd . Przecież ja tego nie wymyśliłem , wiem to z książki którą napisałeś , myślisz , że przeczytanie takiego czegoś nie nastręcza trudności ? Przecież takich rzeczy się nie zapomina . Śr cze 24, 2015 20:48 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Inny_punkt_widzenia napisał(a):Podobnie też nie zgadzam się z tobą , by z zaufaniem do Boga skakać w przepaść Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Ja w swoim świadectwie zachęcam do całkowitego oddania swojego życia Bogu, zachęcam do całkowitego Jemu zaufania i dla lepszego zrozumienia czym jest takie zaufanie porównuję je to do skoku z góry w przepaść, do skoku w nieznane (bo nie wiemy jaką przyszłość Bóg nam planuje) bez naszych asekuracji typu "co będzie jak mnie nie poprowadzisz ? muszę sam sobie planować życie".Jeśli miałeś na myśli inny skok, ten z Ewangelii, to się nie zrozumieliśmy. Skok o którym ja pisałem był świadomym wejściem w nieznane, oddaniem się całkowitym opatrzności Bożej. My niekiedy próbujemy oddać się opatrzności. Siadamy w fotelu, okładamy się poduszkami, zapinamy pasy bezpieczeństwa, kask na głowę, zamykając oczy, ze strachem mówimy trzymając się poręczy -Jezu ufam Tobie (i oczekujemy jakiejś katastrofy).Ot i całe moje "zmyślanie". _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Cz cze 25, 2015 8:25 Robek Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04Posty: 6825 Re: Bóg przyszedł do mnie WIST napisał(a):Często największym wrogiem człowieka jest on sam dla siebie. Im bardziej potrzebuje pomocy, tym bardziej się przed nią broni. Czyni to metodami które nikogo nie przekonują, chyba że jego samego. Psycholog nic nie poradzi - tak zapewne nie mówi wielu z tych którzy otrzymali pomoc. Ale wpierw trzeba samemu sobie kiedy pamiętam miałem takie nastawienie do życia, jak mam teraz, i mam to zmienić? to byłoby wbrew mojej naturze. krzysztofsyn napisał(a): Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Ja w swoim świadectwie zachęcam do całkowitego oddania swojego życia Bogu, zachęcam do całkowitego Jemu zaufania .Bóg ci powiedział żeby jemu zaufać? jak często z nim rozmawiasz? _________________Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało. Cz cze 25, 2015 13:17 Inny_punkt_widzenia Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09Posty: 3228 Re: Bóg przyszedł do mnie krzysztofsyn Cytuj:... Pewnego wieczoru kupiłem alkohol, aby się upić. Miałem nadzieję, że smutki może staną się lżejsze do zniesienia. W domu byłem wtedy sam, drzwi były zamknięte. Po upiciu się, w mojej głowie pojawiały się myśli koszmarnie złe. Zły duch zaczął mi przypominać wszystkie tragiczne momenty w moim życiu. Jakby patykiem rozdrapywał zagojone, zapomniane rany. Przypominał sytuacje z mojego życia, aby pokazać, jaki jestem: do niczego, nie kochany, wyśmiewany, nie potrafiący wyżywić rodziny, niechciany, nic dobrze nie potrafiący zrobić, bez talentów, jedno wielkie dno, nie zasługujące na czyjąkolwiek miłość lub szacunek. I ja w głębi serca przyznawałem temu rację. Powodowało to ogromny ból, ból mojej duszy, taki ból, że jedyną ucieczką od niego wydawała się śmierć, a właściwie pewność, że śmierć to najlepsze rozwiązanie. Zacząłem robić wyrzuty Bogu, bez nadziei, że mi odpowie. – Dlaczego moje życie jest takie popaprane? Nie takie, jak mają inni, nie takie jakbym chciał, zawsze pod górę. Nie było odpowiedzi. Po około godzinie takich rozmyślań i płaczu byłem zdecydowany. Wstałem z wersalki i poszedłem do kuchni, aby poszukać sznurka, paska, może odkręcić gaz. Wiedziałem, że nie chcę żyć. Miałem 38 lat (tyle, ile ten człowiek, przy sadzawce Betesda).Była sobota około godziny 23:00. W drodze z pokoju do kuchni zrobiłem kilka kroków. I nagle – Wszechogarniający pokój... Jest mi tak bezpiecznie, niczego się nie boję. Potężny ocean Miłości ogarniał moją duszę i wlewał się do niej. Światłość niepojęta, wszędzie, biała, tak ogromna, że powinna razić, a nie raziła, parzyć, a nie było mi wcale gorąco. Było mi tak dobrze. W życiu nie było mi tak dobrze. Wiedziałem już, moja dusza wiedziała (mimo, że byłem przed sekundą pijany, dusza moja była trzeźwa): To Ty jesteś, Jezu, (stwierdzenie ze zdziwieniem). Istniejesz naprawdę. Pewność, radość. Myślałem, że Ciebie nie ma, może żyłeś kiedyś, ale nie dziś. Nie wierzyłem w Twoje istnienie tu i teraz, wiesz przecież. Już dusza moja wie i pragnie poznawać Ciebie w każdej sekundzie więcej i więcej, chcę o Tobie wiedzieć jak najwięcej, być jak najbliżej Ciebie, w Tobie, poznawać padły słowa, których nie zapomnę do końca życia i jeszcze to słowa Jezusa: KOCHAM CIĘ (ciepły, męski, spokojny głos).Wielka fala miłości spłynęła na mnie. Poznałem ogrom miłości Boga do mnie. Miłość zalała całą moją duszę. Rozpłakałem się. Łzy wylewały się ze mnie strumieniami (to nie był zwykły płacz, ale rzeki łez). Jezus dał mi zobaczyć swoją duszę. Widzę, stojąc przed Tobą, Jezu, jak nędzna jest dusza moja, jak mała, czarna, skulona, jakby mokra, spleśniała cuchnąca szmata, którą nawet dotknąć przez rękawiczkę bym się brzydził – powiedziałem. Zapytałem Jezusa. – Mnie? Za co mnie możesz kochać? Nędzny, marny jestem, Ty wiesz, jaki jestem. Nie jestem godzien Twojej miłości. Nie jestem godzien uderzenie, strumień miłości bezinteresownej, pełnej akceptacji, bezwarunkowej, za nic, od zawsze i na zawsze. Zobaczyłem małe nierozerwalne strumienie (miłości, opieki) wychodzące ze światła Jezusa do każdego człowieka i poczułem, że Bóg sam opiekuje się każdym człowiekiem i każdego bezgranicznie zna i kocha. Po odczuciu bezwarunkowej wielkiej miłości moje nastawienie do mojej osoby się zmieniło. – Skoro jesteś i mnie kochasz tak wielką miłością i jest mi tak dobrze z Tobą..., to ja już nie chcę sam sobie odbierać życia, nie ma już we mnie takiej woli (jakby nigdy nie było), ale chcę być z Tobą na zawsze, zawsze przy Tobie, zabierz mnie z wiedziałem, że On jest, jest Miłością i najlepiej przecież się zajmie moją rodziną, nie odczuwałem żadnego lęku, żalu, że zostawię bliskich na ziemi. Wręcz przeciwnie cieszyłem się, że Bóg się o nich zatroszczy w najlepszy dla nich sposób. Była chęć odejścia, ale motyw był już inny, nie chciałem odchodzić z tego świata, bo mi tak źle, ale chciałem odejść, bo jest mi tak dobrze z Jezusem. A może nie tyle odejść z tego świata, co wrócić do Ojca, do domu. Bo tam jest mój dom, moje miejsce. Nie jestem z tego świata. ... Teraz jesteś taki mądry bo zobaczyłeś Jezusa , gdybyśmy przeżyli to co ty , też byśmy byli pewni . Błogosławieni ci co nie widzieli , a uwierzyli . Już nie musisz w Boga wierzyć , bo już wiesz że On Jest . Tym się różnimy , że ty wiesz , a my możemy jeszcze nadal wierzyć . Cz cze 25, 2015 18:52 Inny_punkt_widzenia Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09Posty: 3228 Re: Bóg przyszedł do mnie I jeszcze jedno Krzysztofsyn , miliony ludzi cierpiało od ciebie znacznie bardziej , a mimo to nie przyszedł do nich Jezus , tak jak do ciebie i ich tak nie pocieszył , więc nie wiem za co Go tak kochasz ? Cz cze 25, 2015 19:09 WIST Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47Posty: 12979 Re: Bóg przyszedł do mnie Robek napisał(a):Od kiedy pamiętam miałem takie nastawienie do życia, jak mam teraz, i mam to zmienić? to byłoby wbrew mojej czujesz się szczęśliwy to nie zmieniaj. A jeśli nie, to nie widzę powodu aby się tego trzymać. Natomiast to co napisałem nie ma nic do natury. Zwyczajnie zawsze kiedy spotykam takich ludzi, mówię im wprost gdzie ja widzę ich realny problem. Co z tym zrobią, to już sprawa tych ludzi. _________________Pozdrawiam WIST Cz cze 25, 2015 20:42 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Inny_punkt_widzenia Tak. Masz rację. Teraz jestem mądry( a właściwie głupi nadal, ale wiem , że Jest) i to nie dlatego, że doszedłem swoją wiarą, modlitwą, kontemplacją i siłą do całkowitego uwierzenia, pewności, ale dzięki Jego łasce. Choć myślę, że gdyby nie to wydarzenie. Nie uwierzyłbym w Boga do końca życia. Moja mocą wiarą było to niemożliwa. Może wcześniej łaski wiary nie dostałem, albo dostałem, a ją odrzuciłem. Jednocześnie teraz mam poczucie graniczące z pewnością, że każdemu Bóg może i chce dać świadectwo swojej obecności, istnienia,(znam wiele osób, które Boga doświadczyło, na Eucharystii, adoracji, Mszach o uwolnienie, rekolekcjach itd.) trzeba szukać, a się Jego znajdzie w Jego Słowie i Kościele jak mi indziej wystarczy o to poprosić. Szczególnie przeżywając trudne i beznadziejne sytuacje. Dla niewierzących –Panie jeżeli istniejesz to daj jakiś znak, wiesz przecież, że nie wierzę w Ciebie i nie potrafię uwierzyć, a chcę. wierzących (którym się wydaje, że nigdy Jego nie doświadczyli) – Panie chce słyszeć Twój głos – Chce poczuć jak mnie kochasz, pokaż brzmi to trochę jak instrukcja obsługi doświadczenia Boga. Ale warto skorzystać. Jeśli Zły też mnie kusił i dołował tymi słowami „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (zadziwiające jak on często używa Pisma, aby zwodzić) jednocześnie przychodziła odpowiedź, że spotkanie się z Jezusem nie jest przeszkodą w błogosławieństwie wręcz przeciwnie, jak np. miało to miejsce z prorokami, apostołami (nie byli oni świętymi od razu, byli zwykłymi grzesznikami) – wszyscy go widzieli, dobrym łotrem, świętymi - także Go spotykali i doświadczali. Spotkanie osobowego Boga, Miłości i odpowiedź swoja miłością na Jego miłość jest największym szczęściem, a nie że już nie musisz wierzyć w Boga. Tak, wiem po ludzku, że jest i modlę się o to, aby ci który nie wiedzą (a łaski wiary im nie starcza) także Jego doświadczyli lub dostali mocniejszą łaskę wiary. Jakby to przewartościowało, życie, każdego człowieka (tak sobie swoim małym rozumem myślę).Piszesz „Milion ludzi cierpiało...” i znowu masz rację. Moja odpowiedź to... nie wiem. Po prostu nie wiem. Choć z drugiej strony może On był tuż przed przejściem- śmiercią z nimi, tylko się o tym nie dowiedzieliśmy, bo odeszli i nie powiedzieli nam o jak i w moim doświadczeniu. Czułem, że jeśli bym się nie zdecydował zostać na ziemi jeszcze na jakiś czas (z miłości do Niego i swojego większego przyszłego szczęścia) to Jezus zabrałby mnie do siebie,,,nie wiem może dopuszczając do zawału serca, wylewu przed powieszeniem (jakby wziął całą winę moje śmierci na siebie i On za nią odpowiadał). Miałem pewność, że ja taki nędzny, marny, przed chwilą niewierzący, trafiłbym do nieba za nic, dzięki Jego miłosierdziu. Nie jest to oczywiście zachęta, aby być takim jak ja co Go tak kochasz? Pytanie to chyba najtrudniejsze jakie słyszałem. Pierwsza myśl... Chciałoby się powiedzieć, kocham Jego za nic..po prostu...nie kocha się za coś...jeśli kocham za coś, to już nie jest miłość. Lecz jeśli po ludzku wyjaśnić za co, to za to, że jest, żyje we mnie i w po „ludzku”. My ludzie kochamy często za coś: bo jesteś dobry, bo mi pomogłeś, bo się dla mnie poświęcasz, bo jesteś ładna i dobra, wierna. I to kochamy zawsze za dobre rzeczy. Mało kiedy kochamy kogoś kto nam robi krzywdę. Dla mnie miłość to decyzja, a nie uczucie zakochania i fascynacji. Decyzja, że chce dla ciebie dobra. I w takim kontekście rozpatrując miłość. Chce dobra dla Boga..może brzmi śmiesznie. Przecież On jest samym dobrem nieskończonym i niczego Jemu nie brakuje. Dobra w tym sensie, że niech się dzieje to co On chce (bądź wola Twoja), bo On zawsze chce dobrze, nie może inaczej. Doświadczając oceanu bez dna, Bożej miłości do Ciebie, za nic, nie można pozostać obojętnym, naturalną odpowiedzią duszy na miłość jest miłość. Tym bardziej jak wiesz jak Jego przybijasz do krzyża swoimi grzechami, a On mówi -Kocham Cię i nic tego nie jest w stanie zmienić, nawet jeśli mnie zabijasz po raz kolejnyKażdy człowiek został stworzony z dziurą w sercu. Ta dziura jest nieskończona. Podświadomie próbujemy ją czymś zatkać(szukamy Boga, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy) bo ta pustka w sercu bardzo boli, więc próbujemy zatkać, aby tak nie bolało: pracą, pieniędzmi, wykształceniem, pożądaniem, akcjami erotycznymi, narkotykami, alkoholem, podziwem w oczach innych, prestiżem, władzą,,, każdy czymś. Okazuje się, że na chwile to działa, jest trochę lepiej. Jednak po czasie pustka w sercu wraca. Bo co by nie wpadło w te „dziurę w sercu” przelatuje prze nią, bo nic nie jest nieskończone, nic nie jest rozmiarów tej pustki. Tą dziurę, pustkę, może zatkać tylko Bóg, bo jest nieskończony. I jeśli On tam trafi i zatyka pustkę, kocha się Jego po prostu za to, że jest, że staje się moim największym pragnieniem, jest źródłem wszystkiego, mimo, że tak marny jestem i nie bardzo mam się jak odwdzięczyć. _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Pt cze 26, 2015 10:31 glejt Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38Posty: 624 Re: Bóg przyszedł do mnie Dzięki krzysztofsyn za świadectwo. Wiem , że jest prawdziwe. Wielu ono pomoże, ale też wielu oczekuje czegoś więcej. Masz rację gdy mówisz, że z Bogiem można się kłócić... Bo tu nie chodzi o brak szacunku tylko o szczerość i żywość uczuć. Ktoś komu jest wszystko jedno jest w stanie jakby nie żył. A kłócąc się wykazuję wolę czegoś czego pragnie a czego w swoim życiu nie widzi. Oczywiście nie dostrzega kompletnie , że wszystko to dzieje się za ukrytym przyzwoleniem ( skrywanym za wiarą w niewiarygodne). Piszesz, że trzeba zdać się na wolę Bożą, jest to oczywiste! Ale nie dla człowieka , który wierzy , że Bóg chce zmusić go do tego czego on wcale nie chce robić. Albo , że czynienie woli Boga będzie trudne nudne a przede wszystkim się tak ponieważ przeciętny człowiek nie ma pojęcia czym jest miłość a Jej obraz kształtuje na podstawie swoich przypuszczeń. Jak Bóg, który jest doskonałą miłością mógłby oczekiwać aby ktokolwiek został do czegokolwiek zmuszany ( nie mógłby wtedy być miłością a raczej zaprzeczeniem miłości. No i oczywiście poleganie na swoich własnych planach zbawienia "musi" być lepsze od planów zbawienia Boga? Na jakiej podstawie? Czy znamy przeszłość i przyszłość w takim stopniu aby zaplanować wszystko dostatecznie szczegółowo aby ten plan się powiódł? A przede wszystkim czy znamy na tyle prawdę o nas samych aby nie wpaść w pułapkę oszusta, który nie chce abyśmy ten plan realizowali? _________________[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color] Pt cze 26, 2015 21:31 Robek Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04Posty: 6825 Re: Bóg przyszedł do mnie krzysztofsyn napisał(a):Każdy człowiek został stworzony z dziurą w sercu. Ta dziura jest nieskończona. Podświadomie próbujemy ją czymś zatkać(szukamy Boga, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy) bo ta pustka w sercu bardzo boli, więc próbujemy zatkać, aby tak nie bolało: pracą, pieniędzmi, wykształceniem, pożądaniem, akcjami erotycznymi, narkotykami, alkoholem, podziwem w oczach innych, prestiżem, władzą,,, każdy czymś. Okazuje się, że na chwile to działa, jest trochę lepiej. Jednak po czasie pustka w sercu wraca. Bo co by nie wpadło w te „dziurę w sercu” przelatuje prze nią, bo nic nie jest nieskończone, nic nie jest rozmiarów tej pustki. Tą dziurę, pustkę, może zatkać tylko Bóg, bo jest nieskończony. I jeśli On tam trafi i zatyka pustkę, kocha się Jego po prostu za to, że jest, że staje się moim największym pragnieniem, jest źródłem wszystkiego, mimo, że tak marny jestem i nie bardzo mam się jak jak to działa to jest najlepiej jak może być, gdy nie mam kasy na używki to czuje ogromny głód, natomiast gdy już nakupie sobie używek to wtedy sie zaczyna najlepsze gdyby cały czas było super, to nikt by nie docenił tego że jest super glejt napisał(a):\ Piszesz, że trzeba zdać się na wolę Bożą, jest to oczywiste! Ale nie dla człowieka , który wierzy , że Bóg chce zmusić go do tego czego on wcale nie chce robić. Bóg zmusza mnie do tego, czego nigdy nie chciałem robić. _________________Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało. Pt cze 26, 2015 22:14 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Robek napisał(a):Bóg zmusza mnie do tego, czego nigdy nie chciałem nie zmusza. Proponuje:- Jeśli ktoś chce iść za mną niech... Jeśli ktoś chce w wolności swojej, iść z miłości, a nie pisałem wcześniej warto poprosić, aby Pan Jezus pokazał jak bardzo Ciebie kocha. Jak pokaże, i Ty to poczujesz, wręcz trudno nie iść za Nim. Choć jest to pewnie możliwe. _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Wt sie 11, 2015 7:42 luisiana Dołączył(a): Wt sie 11, 2015 15:20Posty: 15 Re: Bóg przyszedł do mnie Cytuj:Po kilku dniach Pan kazał zapisać się na rekolekcje. Zapisałem się, bo już wiedziałem, że i tak nie da mi spokoju (za co dziś dziękuję Bogu). Było cudownie. Adoracja, Eucharystia, spoczynek w Duchu Świętym, oczyszczający śmiech, dar języków, dziękczynienie. Czy możesz mi napisać coś więcej o darze języków i w którym kościele katolickim tego daru się używa. Z góry dziękuję. Wt sie 11, 2015 16:01 luisiana Dołączył(a): Wt sie 11, 2015 15:20Posty: 15 Re: Bóg przyszedł do mnie mój powyższy post jest do krzysztofsyn, jestem nowa na forum wybaczcie:) Wt sie 11, 2015 16:05 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Modlitwa językami używana najczęściej w Kościele podczas modlitw o uzdrowienie, uwolnienie, dziękczynnych, rekolekcjach. Modlenie językami zalecane jest do osobistego modlenia się, na osobności , w samotności. Jeśli we wspólnocie to za wyraźnym pozwoleniem kapłana, w jemu wiadomym celu. Podczas modlitwy językami we wspólnocie potrzebna jest też osoba posiadająca dar tłumaczenia języków. Wtedy taka modlitwa (przetłumaczona) służy wspólnemu pożytkowi i umocnieniu w wierze. Używana jest często przez wiernych i ojca Daniela Czatachowa, wspólnota Miłość i Miłosierdzie Jezusa (jest parę filmów na youtube) Coś więcej o darze języków hmmm... jest to jakby najmniejszy z darów Ducha Świętego. Prosisz Ducha, aby modlił się Twoimi ustami i zaczynasz mówić niezrozumiałe słowa. Duch modli się przez Ciebie o to czego Tobie najbardziej potrzeba, a sama nawet nie wiesz co to jest. Duch Święty nas przenika i On najbardziej wie o co i jak powinniśmy się modlić. Nie wchodzisz w żaden trans, w każdej chwili możesz przerwać stronę wyjaśniającą wiec nie będę wyważał otwartych drzwi ... 01&pyt=503 _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Śr sie 12, 2015 7:40 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Na progu sierocińca w Madrasie przyszedł mi do głowy inny sens tych słów – weź na siebie krzyż swoich wątpliwości i naśladuj mnie. Miejscem, w którym się ze mną, na przekór wszystkim swym wątpliwościom, zawsze spotkasz, nie będzie raj pewności, lecz rany świata.
Być może zadawałeś już sobie kiedyś takie pytania, jak te zamieszczone poniżej. Ten artykuł pokaże ci, jak mógłbyś znaleźć na nie odpowiedź w swojej Biblii. Świadkowie Jehowy z przyjemnością ci w tym pomogą. 1. Co wiadomo o życiu Jezusa, zanim Bóg posłał go na ziemię? Jezus, zanim urodził się w Betlejem, żył w niebie jako istota duchowa. Był pierwszym stworzeniem Bożym. Tylko on został powołany do istnienia bezpośrednio przez Boga i dlatego słusznie jest nazywany Jego jednorodzonym Synem. W niebie często przekazywał innym stworzeniom informacje od Boga, nic więc dziwnego, że Biblia nazywa go Słowem. Poza tym był Bożym pomocnikiem i brał udział w stwarzaniu (Jana 1:2, 3, 14). Na przykład Bóg posłużył się nim do stworzenia ludzi. Nim jednak do tego doszło, Jezus spędził u boku Ojca niezliczone wieki. Przeczytaj Micheasza 5:2 i Jana 17:5. 2. W jaki sposób Bóg posłał swego Syna na ziemię? Za pomocą swojego świętego ducha Jehowa Bóg przeniósł życie Jezusa z nieba do łona Marii. Tak więc Jezus nie miał człowieczego ojca. Gdy się urodził, aniołowie obwieścili to pasterzom, którzy nocowali ze stadami na polach (Łukasza 2:8-12). A zatem Jezus nie przyszedł na świat w środku zimy, lecz przypuszczalnie na początku października, kiedy było jeszcze stosunkowo ciepło. Jakiś czas później Maria z Józefem wrócili do Nazaretu, gdzie wcześniej mieszkali, i właśnie tam Jezus się wychowywał. Józef dobrze troszczył się o swojego przybranego syna. Przeczytaj Mateusza 1:18-23. W wieku około 30 lat Jezus został ochrzczony i wtedy Bóg publicznie oznajmił, że jest on Jego Synem. Odtąd Jezus zaczął realizować zadanie zlecone mu przez Boga. Przeczytaj Mateusza 3:16, 17. 3. Dlaczego Bóg posłał Jezusa na ziemię? Bóg przysłał tu Jezusa, żeby uczył ludzi prawdy. Jezus głosił o Królestwie Bożym — niebiańskim rządzie, który zaprowadzi pokój na całej ziemi, oraz o wspaniałej nadziei na życie wieczne (Jana 4:14; 18:36, 37). Udzielił również wielu wskazówek, w jaki sposób można osiągnąć prawdziwe szczęście (Mateusza 5:3; 6:19-21). Uczył nie tylko słowem, ale też czynem. Na przykład pokazywał, jak wykonywać wolę Bożą nawet w niesprzyjających okolicznościach. Kiedy go źle traktowano, nie odpłacał tym samym. Przeczytaj 1 Piotra 2:21-24. Jezus uczył swoich naśladowców ofiarnej miłości. Chociaż w niebie zajmował u boku Ojca szczególną pozycję, to jednak pokornie i posłusznie przyszedł na ziemię i żył wśród ludzi. Nikt nie mógłby nam pozostawić lepszego wzoru miłości. Przeczytaj Jana 15:12, 13 i Filipian 2:5-8. 4. Co dała śmierć Jezusa? Jezus przyszedł na ziemię również po to, żeby umrzeć za nasze grzechy (Jana 3:16). Wszyscy jesteśmy niedoskonali i grzeszni i dlatego chorujemy i umieramy. W przeciwieństwie do nas pierwszy człowiek, Adam, był doskonały. Nie obciążał go grzech, więc nigdy nie chorował i nie musiał umrzeć. Ale ponieważ zbuntował się przeciw Bogu, utracił doskonałość. My z kolei odziedziczyliśmy po nim grzeszny stan, a co za tym idzie — śmierć. Przeczytaj Rzymian 5:12; 6:23. Jako doskonały człowiek, Jezus nie umarł za własne grzechy, lecz za nasze. Dzięki temu, że oddał życie, możemy zaskarbić sobie uznanie Boże i mieć nadzieję na bezkresną przyszłość. Przeczytaj 1 Piotra 3:18.
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki: Teraz jest Pn lut 06, 2023 21:46: Strona główna forum » Wiara » » Wiara »
- Żyjemy w czasach, gdy zdjęcia otaczają nas na każdym kroku, tak więc ta forma mojego świadectwa jest odpowiedzią na współczesne czasy - mówi Joanna Bułak. Joanna Bułak postanowiła ewangelizować nie tylko świadectwem, które możemy usłyszeć, ale które też możemy zobaczyć. Stąd powstała wystawa fotograficzna zatytułowana: „Jak Bóg przyszedł do mnie w zdjęciach”, będąca owocem przeżytych Rekolekcji Ewangelizacyjnych Odnowy. Na co dzień Joanna pracuje w przedszkolu i studiuje terapię pedagogiczną. Fotografia to jej pasja, którą realizuje w Studenckiej Agencji Fotograficznej „Jamnik” w Olsztynie. Jednym z elementów REO jest codzienna medytacja słowa Bożego. - Fotografią interesuje się od dziecka, była obecna w moim domu, a teraz chciałam czas REO uwiecznić w obiektywie. Postanowiłam każdego dnia rano robić jedno zdjęcie, a później rozważać słowo Boże i tak zaczęła powstawać wystawa, czego nie byłam świadoma - wyjaśnia. - Pewnego dnia wyszłam rano do sklepu po bułki, wzięłam ze sobą aparat i o godz. 7 poruszona tym, jak słońce oświetla trawę, zrobiłam zdjęcie. Kilka godzin później siadłam do Pisma Świętego i natrafiłam na cytat: „Dni człowiek są jak trawa; kwitnie on jak kwiat na polu. Ledwie muśnie go wiatr, a już go nie poznaje” (Ps 103,15) - wspomina. Zdjęcie, które jest jej najbliższe powstało następnego dnia. - Bawiłam się kartką, na której był fragment na ten dzień. Kartka ułożyła się w kształt serca, więc chwyciłam za aparat i zrobiłam zdjęcie. Po zrobieniu zdjęcia usiadłam, by przeczytać słowo, a tam: „Gdzie jest skarb twój, tam i serce twoje” - opowiada. Celem przygotowanej przez nią wystawy jest świadectwo spotkania Boga oraz zachęcenie do uczestnictwa w rekolekcjach REO. Składa się na nią 10 zdjęć z fragmentami słowa Bożego. Pierwszy raz można było ją obejrzeć w Ostródzie podczas koncertu ewangelizacyjnego „… by świat usłyszał”. Najbliższe rekolekcje REO w naszej diecezji rozpoczynają się 7 października o godz. 18. w parafii św. Jana Ewangelisty w Bartągu. Więcej o wystawie fotograficznej w „Posłańcu Warmińskim” nr 41/2020. « ‹ 1 › » oceń artykuł
życie. I nie był to jego zastępca, anioł, byt niższego rzędu, ale sam Bóg Stwórca, który nas powołał do istnienia i najlepiej zna nasze dobre i złe strony. Przyszedł na ziemię w osobie swojego Syna, który ma tę samą boską naturę i który powie o sobie: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30), „Kto Mnie widzi,
Pan przyszedł do Eliasza w lekkim powiewie. Nie w ogromnym wichrze, nie w trzęsieniu ziemi, nie w ogniu, ale w łagodnym i delikatnym podmuchu wiatru. W ten sam sposób Bóg niekiedy wchodzi w nasze życie. Spodziewamy się spektakularnych widowisk, a Pan przychodzi w zwyczajnych znakach naszej codzienności. W Księdze Królewskiej znajdujemy opis spotkania proroka Eliasza z Bogiem. Prorok schronił się na Górę Horeb. „Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?». A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!». A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?». Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy Pan rzekł do niego: «Idź, wracaj twoją drogą ku pustyni Damaszku»” (1 Krl 19, 9-15). Spotkanie z Panem umocniło proroka. Doświadczenie bliskości dodało odwagi i sił, pozwalając na podjęcie zadań, które Bóg mu wyznaczył. Znamienne jest to, w jaki sposób Pan Bóg pozwolił doświadczyć Eliaszowi swojej bliskości. Autor opowiadania mówi o wichurze, trzęsieniu ziemi i ogniu, w których Eliasz spodziewał się spotkać Najwyższego. Są to „klasyczne” znaki Bożej obecności, gdyż ich gwałtowność, potęga i niszczycielska siła, której nie potrafi przeciwstawić się człowiek, budzą szacunek i przerażenie. Stanowią niejako naturalne wyobrażenie tajemnicy i potęgi Boga. W Starym Przymierzu mamy wiele opisów objawień Stwórcy, którym takie znaki towarzyszyły. Wspomnijmy tylko jeden epizod związany z Górą Horeb – nadanie Dekalogu (Pwt 4, 10-11). Kiedy Mojżesz udał się na Górę Horeb i tam przebywał, rozmawiając z Panem, obecności Boga towarzyszyły: trzęsienie ziemi, grzmoty i wichura. Izraelici bali się zbliżyć do tej góry i pełni przerażenia prosili Mojżesza, aby był pośrednikiem między nimi a Wszechmocnym (Wj 20, 18-19). Nic zatem dziwnego, że Eliasz, znając tę historię, spodziewał się spotkać Boga w wichurze i ogniu, w przerażającym trzęsieniu ziemi. Pan jednak objawił się zupełnie inaczej. Przyszedł w łagodnym, przyjemnym powiewie wiatru, w dostojnej i kojącej serce ciszy. Zmęczony ucieczką przed wrogami, udręczony odstępstwem swego narodu, przekonany o swej bezsilności Eliasz doświadczył mistycznego spotkania z Panem, który wyzwala z wszelkiego zamętu. Bóg objawił się, jak obiecał, ale inaczej, niż prorok oczekiwał. Przyszedł nie w gniewie i potędze, ale z miłosierdziem i pociechą. Stał się obecny w milczeniu i słabości, aby uczynić proroka silnym i dzielnym w głoszeniu prawdy. Dzisiaj również Bóg wchodzi w nasze życie, choć nie zawsze tak, jak się tego spodziewamy. Bywa, że oczekujemy Go w nadzwyczajnych znakach, w niecodziennych wydarzeniach i modlitwie pełnej religijnego uniesienia. On jednak przychodzi, kiedy zechce i jak zechce. Łamie stereotypy. Nie dostosowuje się do naszych wyobrażeń. Wyznaczamy Mu godziny spotkania – nie przychodzi. Nie czekamy na Niego – zjawia się i koi nasze serce słodyczą swej bliskości. Tak stało się w Betlejem, gdy narodził się Chrystus. Naród wybrany oczekiwał Mesjasza i wyobrażał sobie, jak będzie wyglądało Jego przyjście. Tymczasem dokonało się ono według zupełnie innego scenariusza. W stajni, ubóstwie, z dala od zgiełku miasteczka, pośrodku zwyczajnej nocy… Tajemnica nocy betlejemskiej i spotkanie Eliasza z Bogiem na Górze Horeb uczą, że każdy czas i okoliczności, nawet najbardziej zwyczajne, mogą być miejscem doświadczenia Bożej obecności. Pamiętajmy o tym, ceniąc sobie zwyczajne chwile modlitwy. Dlaczego prorok Eliasz spodziewał się spotkania z Bogiem w wichurze, ogniu i trzęsieniu ziemi? Czego uczy nas fakt, że Bóg przyszedł do proroka w łagodnym powiewie? Czy dostrzegam wartość zwyczajnych wydarzeń w moim życiu, pozwalając Bogu, by przez nie do mnie przemawiał? Przez kogo lub przez co współcześnie przemawia Bóg?
Jak wyszedł z łona swojej matki, tak też nagi wróci, jak przyszedł, i nie zabierze nic ze swojej pracy, co mógłby wziąć do ręki. Kaznodziei 5:15 chciwość materializm Jezus mu odpowiedział: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.
Zawsze słyszałam, że Bóg jest moim Ojcem i wiedziałam, że jestem Jego dzieckiem. Ale nigdy tego nie czułam. To było jak formułka, którą wklepuje się przed klasówką, rozumiejąc ją nawet, ale nie doświadczając. Jestem dziewczyną, która zawsze starała się wtopić w tłum, być szarą, a najlepiej przezroczystą i niewidzialną. Wszystko dlatego, że uważałam się za gorszą niż inni i nie chciałam, żeby ta moja mała wartość wyszła na jaw. To powodowało, że zamykałam się w sobie, zamykałam się na ludzi. Poza tym byłam zawsze świadoma swojej grzeszności, miałam przed oczami ciężkie grzechy, których się dopuściłam. A najśmieszniejsze jest to, że uważałam przy tym, że jestem blisko Boga. Jeśli mnie ktoś zapytał, kim jest dla mnie Bóg, odpowiadałam, że kochającym Ojcem. A przecież tego nie czułam. W dodatku ja wcale nie wiedziałam, że tego nie czuję – po prostu nie znałam uczucia bycia córką Boga. Czułam wielki ciężar i myślałam, że tak ma być, że trzeba to zaakceptować. Żyłam więc w ciągłym przytłoczeniu i wakacji zdecydowałam się pojechać na oazowe rekolekcje wakacyjne. W jednym z pierwszych dni tych dwutygodniowych rekolekcji przyjmowaliśmy Jezusa, uznając Go za swojego jedynego Pana i Zbawiciela. Uważałam, że w moim przypadku to formalność. Przecież chodziłam do kościoła częściej niż w niedzielę, codziennie się modliłam. A jednak można tak żyć, nie znając Boga. Kiedy rzeczywiście to nastąpiło, kiedy całym sercem i umysłem powiedziałam Jezusowi: rządź mną, prowadź mnie, ogarnij mnie – jesteś moim najlepszym i jedynym Panem i Zbawicielem – łzy oczyszczenia zaczęły spływać mi po twarzy. Poczułam, jak bardzo On mnie kocha – tak bardzo, że nie mogłam w to uwierzyć. Zrobiło mi się wstyd, że Bóg kocha mnie taką słabą i brudną. Przypominały mi się wszystkie moje grzechy – te najgorsze, z których już się spowiadałam, ale chyba nie wybaczyłam ich sama sobie. I na te grzechy, na te wstrętne, grzeszne sytuacje, Jezus nałożył swoją miłość. Dał mi poczucie: „Kocham Cię taką. I wtedy, kiedy grzeszyłaś, też Cię kochałem. Zawsze Cię kocham”. To było wspaniałe, dało mi wolność, radość. Aż bałam się, że to kiedyś zniknie, że wrócę do swojego przytłoczenia i zamknięcia. I wtedy przypomniał mi się cytat z Pisma Świętego, przeznaczony na ten dzień rekolekcji: „Oto stoję u drzwi i kołaczę”… A więc to tak: kiedy ja odejdę, kiedy zamknę drzwi, On będzie kołatał, On mnie będzie szukał…Rzeczywiście. Niedługo po tym wydarzeniu w moim życiu zaszły trudne zmiany. Między innymi opuścił mnie mój tata. Tak bardzo mnie to dotknęło i skrzywdziło, że nie potrafiłam się modlić… Porzuciłam szczerą modlitwę na długi czas. Aż pewnego dnia pojechałam na kolejne rekolekcje oazowe – tym razem weekendowe. Odbywały się pod hasłem: „Miłość i miłosierdzie”. Podczas modlitwy przed Najświętszym Sakramentem ksiądz wezwał, żeby otworzyć drzwi swojego serca dla Jezusa. Nie potrafiłam tego zrobić. Czułam, że moje serce jest brudne od grzechu zaniedbania, że jest odrażające, że nie nadaje się dla Jezusa. Mimo wszystko jakaś siła uchyliła te drzwi. W głębi mojej duszy pojawił się obraz: przez bardzo wąski przesmyk uchylonych drzwi do mojego ciemnego serca wlało się światło. Wszystko wyszło na jaw: moja słabość, moje niedociągnięcia – wszystko, co chciałam ukryć przed Bogiem, przed ludźmi i przed samą sobą. I znów doznałam tego uczucia: „Kocham Cię taką, jaką jesteś. Jestem Twoim kochającym Ojcem, a Ty jesteś moją córką – piękną. Będę Cię oczyszczał, żebyś była jeszcze szczęśliwsza. Dla mnie zawsze byłaś i będziesz doskonała”. Bóg przyszedł do mnie ze swoją miłością ojcowską. Po raz pierwszy poczułam, co to znaczy być córką Boga. Okazało się, że wcześniej były to dla mnie puste słowa. Nie miałam pojęcia, jak cudownie jest tego doświadczać. I znów to samo: znów pojawił się strach, że to wspaniałe uczucie kiedyś przeminie, że wrócą szare, trudne dni. Tym razem odpowiedź na mój lęk przyszła w słowach księdza, głoszącego konferencję: „Pielęgnuj intymną więź z Bogiem”. Już wiedziałam – muszę się starać, muszę dbać o to, by być zawsze blisko Niego – nie ogólnie, nie w modlitwach wspólnotowych, ale także samodzielnie. Moja modlitwa znajoma jest tylko mi i Bogu, jest tylko nasza, intymna. On jest moim Ojcem, a ja jestem Jego córką. Przytula mnie i nie wypuszcza ze swoich ramion opublikowane na profilu DA na facebooku,Duszpasterstwo Akademickie św. Anny w Warszawie, 30 marca 2012)
. 130 202 494 266 25 483 71 65
jak bóg przyszedł do mnie