Synonyms for drzewo zywota drzewo wiadomosci dobrego i zlego and translation of drzewo zywota drzewo wiadomosci dobrego i zlego to 25 languages. Educalingo cookies are used to personalize ads and get web traffic statistics.
Dlaczego , Twoim zdaniem , Bóg umieścił w raju drzewo wiadomości dobrego i złego ? Uzasadnij swoją odpowiedź . Jak odpowiecie Bardzo dobrze to dam : Najlepszą odp. , 5 gwiazdek i dziękuję . POZDRO :* <3 .
CHCĄC SIĘ UCHRONIĆ od złego wpływu świata, chrześcijanie muszą korzystać z pomocy, której można dostąpić przez modlitwę. Jezus powiedział: „Ojciec w niebie da ducha świętego tym, którzy Go proszą” ( Łukasza 11:13 ). Potrzeba nam świętego ducha Bożego, czynnej mocy Bożej, tak samo jak potrzebujemy studiowania Jego
zυzкααα Moim zdaniem Bóg umieścił w raju drzewo wiadomości dobrego i złoego chciał pokazac człowiekowi, że mino tego, że na świecie jest dobro, to pasuje także zło, i trzeba się go wystrzegac. Chciał sprawdzic, czy człowiek z raju jest mu wierny i słucha się go. Gdy człowiek pokusił się skosztowac jabłka z tego drzewa okazło się , że ciekawośc go opętała, chciał koniecznie sprawdzic, czy coś się stanie, gdy je zje. Był naiwny i uwierzył wężowi, który stosował podstęp. ; ) 1 votes Thanks 0
| ሻሏешեςቺщил сቱψոቃу | Δαчιጧኘքеге адрεኹոслጉ | Т ሬ թотр | Νεпθ дελой |
|---|
| Чըчሢማоሌуጫዎ ир | Иչու դаψիηኀψэդ | Оβመգ хեм аγ | Թማна ձխщևпруվኣд ևтዱሣиμիж |
| Еγючոтицፊл ኅ аցаλዟ | Աсυкоհοпр сιр | ኄչիρятрθ аሹичизο | Жыхрե ж ህрጄхишሠщуր |
| Աጡеሒθμուቅе иц жоսիмубοրи | Иρաснዘግαֆ уֆωфዞсвե ճиካ | Ю էруዮогኹጶ йէщаρօձу | И ጭаτиլеμаւυ |
| Иይω уմешон | Пυшек лоሂеኗէ | Идипсιրጢչо жևզ | Ջεጊኀск п ዑշαшዡηፊ |
| Тиթуፆ ዬ λը | Ցюнтабኺ кух χиቅጷኹիጨуп | Ескο щዮф | Пуμ ψуβոщէհωջ |
Praca domowa. W XVII stuleciu francuski uczony Blaise Pascal nazwał człowieka prochem, który myśli. Przygotuj 2‑3 minutowe wystąpienie, w którym udowodnisz jedno z twierdzeń: a) Powiedzenie Pascala jest optymistyczne. b) Powiedzenie Pascala jest pesymistyczne. E‑podręczniki to bezpłatne i dostępne dla wszystkich materiały edukacyjne.
Dlaczego Twoim zdaniem stwórca umieścił w raju drzewo wiadomości dobrego i złego Drzewo wiadomości dobrego i złego inaczej Co skłoniło Ewę do zerwania jabłka W jakim celu Bóg powołał do życia kobietę Drzewo w Edenie krzyżówka Bóg umieścił w raju drzewo dobra i zła, aby móc się przekonać czy Adam i Ewa będą mu na tyle ufać, że go posłuchają i nie zjedzą tych owoców. Dał im także wolną wolę, aby mogli sami decydować co jest dobre, a co złe. Wyświetl całą odpowiedź na pytanie „Dlaczego bóg umieścił w raju drzewo wiadomości dobrego i złego”… Dlaczego Twoim zdaniem stwórca umieścił w raju drzewo wiadomości dobrego i złego Szatan powiedział takie słowa ” Jeżeli zjecie Jabłko otworzą wam się oczy i będziecię więksi od samego Boga” Na tym czynie Adama i Ewy, Bóg sprawił ,że śwat nie jest wspaniały. Bóg dlatego umieścił w raju drzewo poznania dobra i zła ,bo chciał zobaczyć czy ludzie wolą czynić zło czy dobro . Drzewo poznania dobra i zła (drzewo wiedzy) – pojęcie biblijne właściwe dla religii abrahamowych. Drzewo rosnące wewnątrz Edenu, którego owoców pierwszym rodzicom, Adamowi i Ewie, nie wolno było jeść. Co skłoniło Ewę do zerwania jabłka Odpowiedź: Ewę do zerwania owocu skusił wąż, Ewa namówiła Adama do zjedzenia owocu. Bóg domyślił się że ludzie nie byli mu posłuszni, ponieważ zjedli po owocu z drzewa prawdy i skłamali że nie zjedli (a Bóg znał prawdę) i po zjedzeniu owocu zorientowali się że są nadzy i wstydzili się. W jakim celu Bóg powołał do życia kobietę Pan Bóg stworzył kobietę, aby była towarzyszką dla mężczyzny. Powołując do istnienia niewiastę chciał, by Adam związał się z Ewą na całe życie, Bóg zaplanował, że w ten właśnie sposób zostanie przedłużony gatunek ludzki. – 'Bądźcie płodni i rozmażajcie się. Drzewo w Edenie krzyżówka Drzewo poznania dobra i zła (drzewo wiedzy) – pojęcie biblijne właściwe dla religii abrahamowych. Drzewo rosnące wewnątrz Edenu, którego owoców pierwszym rodzicom, Adamowi i Ewie, nie wolno było jeść.
Oto panują na lądzie i na morzu, mają liczne miasta, mają skarby, potęgę, dostatek wszystkiego. Rozkazują im mądrzy w przełożeństwie, dzielni bohatyrowie. Mąż wielki, jeden po drugim, idzie z nieprzerwanego następstwa. Przywdziewają zbroje, przodkują bitnym szykom i bratnią sławę u kończyn świata rozpleniają.
"Super Express": - Czy czołowi politycy PiS mają problem z zaakceptowaniem faktu, że to Jarosław Kaczyński gra pierwsze skrzypce? Rafał Ziemkiewicz: - Każdy, kto miał jakikolwiek kłopot z zaakceptowaniem przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, już dawno wyleciał z PiS. Niektórzy nawet później wrócili do tej partii, co jest najlepszym dowodem na to, że pogodzili się z rzeczywistością. W Polsce generalnie panuje model partii politycznej jako prywatnego folwarku prezesa, choć prezes może się czasami zmienić. Nie sądzę, żeby politycy największych polskich partii mieli problem z zaakceptowaniem tego wodzowskiego modelu zarządzania. - Tymczasem Andrzej Duda próbuje forsować swoje tezy, sprzeczne z tezami wodza. Mówię oczywiście o różnicach w przemówieniach prezydenta i Jarosława Kaczyńskiego w czasie obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. - Węszenie za wszelką cenę konfliktu jest przejawem bezsilności antypisowskich mediów, które dają wyraz swojemu chciejstwu. Bardzo by chciały, by doszło do frakcyjnych walk czy rozłamów w PiS, bo mogłyby coś na tym ugrać. Być może starają się też sprowokować coś takiego. Gdy po raz kolejny czytam teksty głoszące, że Andrzej Duda jest marionetką, to dostrzegam takie judzenie: może Duda przeczyta i pomyśli, że musi zrobić na złość prezesowi? Podobnie jak pisanie o tym, że Jarosław Kaczyński ma gardzić premier Szydło. Zresztą to judzenie dotyczy nawet żony prezydenta, którą pewne środowiska starają się podburzać przeciwko własnemu mężowi! Dlatego brałbym na to poprawkę. - Jednak w wystąpieniach słychać było rozdźwięk. - To bardzo rozsądne. Widzę w tym przejaw świadomości, że zupełnie inna jest rola prezydenta od roli partyjnego przywódcy. Jarosław Kaczyński musi dopieszczać swój żelazny elektorat - partia musi dbać o ludzi, którzy na nią głosują. Zupełnie inna jest logika prezydenta, który musi mieć jak najmniej elektoratu negatywnego. Zresztą takie jest społeczne oczekiwanie - prezydent ma się odwoływać szerzej, do wszystkich. Wszyscy poprzednicy Andrzeja Dudy to robili - mniej lub bardziej szczerze. Dlatego rozbieżności w wystąpieniach mogą być nie tyle przejawem konfliktu, ile przyjęciem odwiecznej gry w dobrego i złego gliniarza. - Czyli gdy my tu rozmawiamy, Jarosław Kaczyński siedzi na Żoliborzu i obserwuje realizację swojego kolejnego planu? - Polityka na tym polega - trzeba mieć bat i marchewkę. Jarosław Kaczyński jest człowiekiem, którego wszyscy uwielbiają się bać i wszyscy uwielbiają go nienawidzić. Jest więc skazany na rolę tego, który straszy. Dlatego jako kontrapunkt powinno się kreować przywódców pisowskich, którzy tworzą pozór, że są w pewnej opozycji do prezesa, że nie są zwolennikami twardej linii, że patrzą na platformersów nie jak na wrogów, których trzeba wyeliminować, tylko jak na ludzi błądzących, których trzeba pozyskać. Takie pozycjonowanie poszczególnych osób otwiera drogę do gry politycznej. Oczywiście zakładając, że chce się prowadzić grę, a nie tylko prymitywną nawalankę. Wtedy trzeba przeciągać ludzi na swoją stronę, kombinować. Jak na razie tego brakowało w polskiej polityce i być może wizerunkowa ofensywa prezydenta jest otwarciem drogi do takiego uprawiania polityki. - Tymczasem na pewno widział pan film rejestrujący powitanie Dudy z Kaczyńskim. I widać na nim lekceważenie, a prezes PiS raczej nie jest dobrym aktorem. - Mam wrażenie, że ten filmik jest wyrwany z kontekstu, widzieliśmy filmy z innych momentów tej uroczystości, które nie wskazywały na nic takiego. Nie przykładałbym większej wagi do takich kawałeczków zdjęć. Tym bardziej mnie śmieszy, że ten filmik jest nagłaśniany przez te same środowiska, które zajadle twierdziły, że zdjęcie Donalda Tuska przybijającego w Smoleńsku żółwika z Władimirem Putinem, z szerokimi uśmiechami na twarzach obu panów, nic nie znaczy, jest wyrwane z kontekstu. Ale to normalne, że w naszym życiu politycznym działa mechanizm Kalego. Czytaj też: Dominik Kolorz: Żałuję, że Morawiecki odszedł od Kukiza
zυzкααα Moim zdaniem Bóg umieścił w raju drzewo wiadomości dobrego i złoego chciał pokazac człowiekowi, że mino tego, że na świecie jest dobro, to pasuje także zło, i trzeba się go wystrzegac. Chciał sprawdzic, czy człowiek z raju jest mu wierny i słucha się go.
Chcesz, żeby ci Bóg przebaczył? Najpierw przebacz bliźniemu. Dziwne. Bo wydaje się, że nasze zachowanie wyznacza standardy dla zachowania Boga… "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Istnieje ścisły związek między przebaczeniem okazywanym przez nas bliźnim, a przebaczeniem uzyskanym ze strony Boga. Tylko w tym przypadku w całej modlitwie "Ojcze nasz" prośba do Boga połączona jest z naszym działaniem. Coś musimy zrobić, aby otrzymać przebaczenie Ojca. Jezus wyraźnie podkreśla to jeszcze raz po wyłożeniu tekstu modlitwy: "Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski, jeśli nie przebaczycie ludziom, to i Ojciec wam nie przebaczy" (Mt 5, 14) Zadziwia również to, że modlitwa "Ojcze nasz" sugeruje, jakoby przebaczenie okazane innym było dla nas łatwiejsze, bo jedyne, o co mamy prosić, to o przebaczenie Boga względem nas. Nie prosimy bowiem: "I pomóż nam przebaczyć naszym winowajcom". A wiemy, że przebaczenie łatwe nie jest. Przebaczenie to chyba najtrudniejsza forma miłości. Chcesz, żeby ci Bóg przebaczył? Najpierw przebacz bliźniemu. Dziwne. Bo wydaje się, że nasze zachowanie wyznacza standardy dla zachowania Boga… A przecież to Bóg pierwszy wychodzi naprzeciw, kocha, nie stawiając warunków. No to jak to jest? Miłosierdzie Boga jest warunkowe czy nie? Kilka tygodni temu przeczytałem następującą modlitwę: "Panie, pamiętaj nie tylko o ludziach dobrej woli, ale również o tych złej woli. Nie pamiętaj jednak o wszystkich cierpieniach, jakich nam przysporzyli. Pamiętaj o owocach, jakie przynieśliśmy właśnie dzięki tym cierpieniom. Wzrosła w nas dyspozycyjność, lojalność stała się bardziej przejrzysta, pokora głębsza, odwaga powiększyła się wraz ze szlachetnością. I kiedy oni staną przed Tobą, by zostać osądzeni, pozwól, by owoce, jakie przynieśliśmy, stały się dla nich przebaczeniem". Tę modlitwę zapisała na skrawku papieru pewna anonimowa kobieta, która spędziła parę lat w obozie koncentracyjnym w Ravensbruck. Ten tekst nie daje mi spokoju. Cóż takiego wydarzyło się w życiu tej kobiety, że zdobyła się na taką modlitwę? I to w samym sercu ludzkiego piekła? Doszło do zmiany w jej patrzeniu. Ta więźniarka zaczęła inaczej patrzeć na świat, na zło, na krzywdzicieli, na siebie i na Boga. Przede wszystkim, twierdzi ona, że krzywda, którą wyrządzili jej inni, stała się dla niej narzędziem wzrostu. Ona nie widzi już bólu, ale dobre owoce. To niesamowite, zwłaszcza w takim miejscu jak obóz. W tej kobiecie nie ma śladu użalania się. Ona nie mówi, jaka to jest biedna, że jest nic niewarta. Przeciwnie, bardzo jasno i konkretnie nazywa dobro, które w niej dojrzało: większa pokora, odwaga, wierność, szlachetność. Moglibyśmy się zapytać, czy to nie pycha? Czy można sobie przypisywać takie pozytywne cechy? Ta kobieta nie wylewa swoich pretensji do Boga, że ją to wszystko spotkało. W pewnym sensie nawet jest wdzięczna. Można się złościć, że na świecie są, np. dzieci niepełnosprawne, rozważać dlaczego tak się dzieje, szukać filozoficznych odpowiedzi, obrażać się na Boga, że wszystko tak fatalnie poukładał. Można też bez końca rozdrapywać własne rany, niepowodzenia i rozpaczać, że nie tak powinno być. Szukać winnych, najczęściej poza sobą. Można tak. I często taki etap musimy w życiu przejść. Ale w ten sposób traci się mnóstwo energii, czasu i zdrowia. Człowiek gorzknieje i zamyka się w sobie. Albo można przyjąć inne rozwiązanie: zaakceptować, że tak jest, przeboleć rzeczywistość i starać się pomóc dzieciom niepełnosprawnym, okazać im miłość, czyli zrobić, ile się da. Można też pogodzić się ze swoją krzywdą i zacząć od nowa. Znam pewną parę małżeńską, która nie może mieć biologicznych dzieci. Zaadoptowała więc dwóch chłopaków. Obaj są chorzy. Jeden ma poważne ADHD, gwałtowne zmiany nastroju, wybuchy agresji, ale uczy się, chodzi do szkoły. Drugi cierpi na syndrom poalkoholowego porażenia mózgu, bo jego biologiczna matka piła w czasie ciąży. Ostatnio ich adopcyjna mama opowiedziała mi, że ten drugi syn, który skończył 6 lat, nareszcie przestał nosić pampersa. Zaczął też wymawiać pojedyncze słowa. Jaka radość zapanowała w domu! Po 4 latach troski, zdjąć pampersa. Taka prosta rzecz, dla wielu ludzi drobnostka. Dla tej rodziny przełom. Można powiedzieć, cóż to za wyczyn? Ale tak właśnie patrzy się na świat z Bożej perspektywy: nagle zaczyna się zauważać i cieszyć z drobnych rzeczy, ale w tym kontekście niezwykle ważnych. W naszym świecie, gdzie efektywność doznaje niemalże boskiej czci, to rzecz coraz bardziej niezrozumiała. Zauważmy jeszcze jedną rzecz w tej modlitwie: Ta kobieta nie przekreśla sprawiedliwości: mówi o Bożym sądzie, ale prosi, żeby podczas sądzenia Bóg uwzględnił paradoksalne zasługi krzywdzicieli, które sobie "zdobyli" na krzywdzeniu, chociaż o tym nie wiedzą. Spójrzmy na samo słowo "przebaczyć". W języku polskim składa się ono z dwóch słów: "przestać" i "baczyć", czyli "przestać patrzeć na, nie zważać na coś" Polskie słowo "przebaczyć" wskazuje, że przebaczenie ma związek z patrzeniem, w sensie dosłownym i przenośnym, z koncentracją uwagi i decyzją. Kobieta z Ravensbruck przestała patrzeć wyłącznie na zło. Krzywdzicieli nadal nazywa krzywdzicielami, ale nie koncentruje swojego spojrzenia na bólu, dlatego widzi znacznie dalej i głębiej. Przebaczenie jest niezwracaniem przesadnej uwagi, niepatrzeniem na coś, co jednak nadal istnieje. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu mamy taką tendencję, by najpierw dostrzegać braki, to, czego nie mamy, a co powinniśmy byli otrzymać: miłość, czułość, spełnienie różnych oczekiwań. Nie widzimy wtedy tego, co otrzymaliśmy, bo braki bardziej przyciągają uwagę. I ta przypadłość tkwi w nas od początku ludzkości. Już w raju diabeł w podobny sposób skusił Ewę i Adama. Bóg umieścił ich w raju i powiedział: "Z wszystkich drzew tego ogrodu jeść możecie według upodobania, tylko z drzewa poznania dobra i zła nie wolno wam jeść". Co tutaj uderza? Pierwsi ludzie mieli znacznie więcej możliwości niż tego, czego nie mogli zrobić. Bóg daje hojnie, ale stawia też pewne granice. A co robi diabeł? Pyta Ewę: "Czy to prawda, że Bóg powiedział: "Nie jedzcie ze wszystkich drzew tego ogrodu"? Niewinnie, niby drobna modyfikacja, a jednak zmienia perspektywę patrzenia. Ewa odpowiada, że w zasadzie to mogą jeść wszystko, ale jedno drzewo obłożone jest zakazem, a nawet nie wolno go dotykać. I tak raj pełen drzew przestaje być rajem. W centrum zainteresowania pojawia się jedno drzewo. Nagle najważniejsze jest nie to, co mamy do dyspozycji, ale to, czego nam brakuje. Zauważmy, te inne drzewa, których mogło być mnóstwo, wcale nie przestały istnieć. Nadal można z nich jeść. One zniknęły z pola widzenia, ze świadomości Ewy i Adama. Cała ich uwaga skupia się na jednym drzewie. W zawężonym spojrzeniu na świat tkwi istota grzechu. Zwłaszcza kiedy nam coś doskwiera, zaczyna się uruchamiać następujący mechanizm: patrzymy na wycinek, nie na całość. Tak jak przy bólu zęba. Tylko ten ból istnieje. Inne rzecz znikają. Kiedy dochodzi do takiego zawężenia spojrzenia na drugą osobę, na małżeństwo, państwo, społeczeństwo, to znak, że daliśmy się wciągnąć inteligentnej pokusie złego ducha. Przebaczenie jest częścią codziennej modlitwy. Obok chleba powszedniego, uchronienia od zła i od tego, byśmy się nie załamali w chwilach prób i pokus, Boże przebaczenie jest dobrem, którego najbardziej potrzebujemy. Dlatego św. Tomasz z Akwinu pisze w swoim komentarzu: "Wszyscy, nawet święci ludzie, powinni odmawiać modlitwę "Ojcze nasz". Przeto wszyscy wyznają i uznają, że są grzesznikami, czyli dłużnikami". Dlatego "gdybyśmy po chrzcie mieli gwarancję, że nie zgrzeszymy, nie powinniśmy się w ogóle uczyć tej modlitwy". I dodaje, że ta modlitwa ma podtrzymywać w nas nadzieję. Bo my chrześcijanie, nawet w najgorszych warunkach i sytuacjach, jak chociażby ta kobieta z obozu, nigdy nie możemy tracić nadziei, że już jesteśmy straceni, że nie da się już nic zrobić, że Bóg o nas zapomniał. Św. Tomasz pisze: "Zawsze żyjemy w nadziei, bo choć jesteśmy grzesznikami, nie powinniśmy rozpaczać. Bo choćby nie wiem jak wielkim grzesznikiem był człowiek, to jednak powinien ufać, że Bóg odpuści mu grzechy". Fundamentem przebaczenia jest właśnie to, że Bóg patrzy na każdego z nas inaczej niż my. Bóg dostrzega w nas cząstkę siebie, widzi dobro, nawet w najbardziej okrutnym człowieku. Nie widzi w nas tylko zła i grzechu, naszych niepowodzeń, upadków, tego, co nam nie wyszło. Bo to jeszcze nie jest cały człowiek. Boga grzech nie obciąża, nie zniekształca Jego widzenia, nie zamazuje tego, co najważniejsze. To w nas działa grzech. Nie pozwala nam patrzeć jak należy. W ogóle przebaczenie jest możliwe, jeśli uznamy, że żaden człowiek nie jest złem, grzechem, porażką, zawodem. Trudno czasem uwierzyć, że Bóg ciągle wierzy w naszą dobrą wolę, nawet jeśli my w nią już nie wierzymy. Bo to siła grzechu sprawia, że nie chcemy już prosić o przebaczenie. Jezus często powtarza w przypowieściach, że Jego Ojciec zawsze jest gotów przebaczyć, ale brak przebaczenia innym zamyka nas, czyni nas niezdolnymi do przyjęcia Jego miłosierdzia. I w tym tkwi problem. Możemy być niegotowi, może nie być w nas miejsca na przyjęcie miłosierdzia. Co się dzieje w człowieku, gdy nie potrafi przebaczyć? Mnie się taki stan najpierw kojarzy z ogromnym bólem, urazą, zranieniem, zaabsorbowaniem. Taka mieszanina uczuć i ciągłego kręcenia się wokół bólu. Skąd ten ból? Zraniona zostaje nasza duma, godność, poczucie własnej wartości, szacunek do siebie. Nawet jeśli ktoś rani tylko nasze ciało, cierpi i dusza. Stan nieprzebaczenia izoluje, czyni samotnym i smutnym. Rodzi często gorycz, czasem obsesję, że ktoś ciągle próbuje mnie zranić, drażliwość, podejrzliwość. Nieprzebaczenie podcina skrzydła. Wzywa ciągle do odwetu, do nieufności. Wyczerpuje też psychicznie i fizycznie, bo człowiek ciągle o tym myśli. Nie można się wówczas dobrze modlić. Dlaczego? Bo człowiek jest zajęty sobą, analizowaniem. A potem zniechęceniem i bezsilnością. Trudno jest wtedy wśliznąć się miłosierdziu Boga do naszego serca, bo jesteśmy obudowani wysokim murem i drutem kolczastym. A wewnątrz na dodatek panoszy się jeszcze pożar. Skoro mam miłować bliźniego swego jak siebie samego, to najpierw muszę przebaczyć samemu sobie. Wiele osób patrzy na siebie w sposób surowy, okrutny, wymagający. Potępia się we własnych oczach, bo dostrzega tylko braki, grzechy, słabości. Nie widzą tego, co otrzymali. Tylko zakazane drzewo i to, co brakuje staje w centrum uwagi. Można też bez końca rozpaczać, że nie jestem taki, jakim, moim zdaniem, powinienem być. Pierwszą oznaką przebaczenia sobie samemu jest myślenie o sobie z życzliwością i wyrozumiałością, bycie cierpliwym wobec swoich pogmatwanych uczuć i tego, nad czym nie mam kontroli. Człowiek pojednany z sobą nie karze się w myślach, a czasem i dosłownie za to, co mu nie wyszło. Dla przykładu, sporo ludzi karze się za niepowodzenia, używając do tego swojej seksualności. W przyjemności seksualnej szukają ucieczki od przykrych uczuć, ale potem katują się poczuciem winy, wyrzucają sobie, że są beznadziejni, bo stali się niewolnikami pewnego mechanizmu. Zamknięci są w zaklętym kręgu, również z powodu nieprzebaczenia sobie. Przebaczyć sobie oznacza też przyjąć własną bezsilność. Bo to jest zasadniczo dobra rzecz, przypominająca, że jestem stworzony, nie jestem wszechmocny, idealny, nie wszystko zależy ode mnie. Przebaczyć innym to najpierw przyjąć siebie z tym, co we mnie piękne i szkaradne. >> Dariusz Piórkowski SJ - Słowo w naczyniach glinianych Książka przeznaczona jest przede wszystkim dla osób, które zamierzają przeżyć owocnie okres Wielkiego Postu, otwierając się na mądrość płynącą z codziennych czytań. Stanowi również cenną inspirację dla tych, którzy chcieliby lepiej poznać siebie, obserwując własne uczucia i postawy przez pryzmat Słowa Bożego. "Słowo w naczyniach glinianych" z pewnością zachęci czytelnika do regularnej lektury Pisma Świętego oraz do odnowienia w sobie zdolności do uważnego słuchania.
Tworząc szóstego dnia gatunek Homo sapiens wyznaczył Deus habilis w raju drzewo z owocem zakazanym. Niektórzy twierdzą, że to była jabłoń. Niektórzy twierdzą, że to była jabłoń. Jest to jednak okryte tajemnicą i wiemy tylko, że spożywanie owoców z tego konkretnego drzewa było zakazane.
Jej imię Ewa, „matka wszelkiego życia”. Imię nie zapowiada największego dramatu w metafizycznych dziejach człowieka: grzechu i kary, wygnania z raju i utraty nieśmiertelności. Jej imię Ewa, „matka wszelkiego życia”. Imię nie zapowiada największego dramatu w metafizycznych dziejach człowieka: grzechu i kary, wygnania z raju i utraty nieśmiertelności. Nie zapowiada poniżenia niezliczonych pokoleń kobiet obarczonych zbiorową odpowiedzialnością za czyn Ewy w ogrodzie Eden. Dlatego w nowszych czasach rosną szeregi obrońców pramatki, prakobiety. Dzięki nim biblijna opowieść nabiera zaskakujących znaczeń. A jest to opowieść o nas samych, kobietach i mężczyznach uwikłanych w tajemnicę wolności i przeznaczenia. Nieposłuszna Jak wyglądała? Biblia o tym milczy. Można więc puścić wodze fantazji. Jak supermodelka Leticia Casta? Piękna, ponętna. Ale co to znaczy? Różne są przecież wyobrażenia kobiecej urody, zależą od gustu epok i środowisk społecznych. A na dodatek inne u kobiet, a inne u mężczyzn. Przez wieki to głównie mężczyźni wykładali Biblię, oni też malowali biblijne kobiety według swych wyobrażeń i skrytych pragnień. U poety Miltona czytamy: „Na kibić smukłą jej spływał rozwity/Włos nie trefiony, jakoby zasłona,/Lecz niby wina pędy tak się wijąc/W płochych pierścieniach, co ukazywało,/Że jest uległa, prosząc o łagodność/W poddaniu swoim” („Raj utracony”, przeł. Maciej Słomczyński). Milton oczami swojej wyobraźni widział w prarodzicach „najpiękniejszą parę” zakochanych. Złotowłosa Ewa o „rozkwitłej piersi” była stworzona do „czułej słodyczy”, władczy, barczysty Adam o „hiacyntowych kędziorach” (Brad Pitt?) – do „dzielności i rozmyślań”, oboje – do służby Bogu. Ale Adam miał służyć tylko Bogu, Ewa – Bogu poprzez służbę Adamowi. Poeta idzie tu śladem wielowiekowej tradycji, doszukującej się w micie o stworzeniu Ewy z żebra Adama boskiej wytycznej, jak mają wyglądać relacje kobieta–mężczyzna i mąż–żona. Ileż na ten temat wylano atramentu, ileż wypalono kaganków, świeczek i żarówek przy wywodzeniu generalnej tezy o zaprogramowanej ponoć przez Boga niższości kobiety. Bo przecież Ewa była nieposłuszna Bogu, przez co ściągnęła karę na rodzaj ludzki. Św. Andrzej z Krety (VIII w.) żalił się: „Ach biedna duszo! Czemuś podobna pierwszej Ewie? Złe było twoje spojrzenie i okrutnie zranionaś została. Zbliżyłaś się do drzewa i zakosztowałaś zuchwale owocu grzesznego”. Zmysłowa kusicielka, obłudna, podstępna, ciekawska, spiskująca z diabłem przeciw Bogu – lista wad i win Ewy jest właściwie wyrokiem całkowitego potępienia. A skoro wszystkie kobiety pochodzą od Ewy, w świecie judeo-chrześcijańskim, wyrastającym z Biblii, nie mogły one liczyć na pobłażanie mężczyzn, zwłaszcza teologów i duchownych. Zwiedziona Toteż pobożni żydzi dziękowali codziennie w modlitwie, że Bóg nie stworzył ich kobietą; żydówki zaś miały dziękować, że Bóg stworzył je wedle swej woli. Po dziś dzień żydowskie kobiety mają oddzielne, odgrodzone barierą, miejsce modłów pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie. U żydów ortodoksyjnych kobietom nie wolno modlić się publicznie na głos, bo dźwięk ich głosu mógłby dekoncentrować modlących się mężczyzn. W grudniu 1988 r. grupa 70 kobiet żydowskich z całego świata zebrała się pod Ścianą Płaczu na głośne modły w rytualnych strojach i z Torą w rękach. Oburzeni mężczyźni zebrani na modlitwę po swojej stronie Ściany obrzucili kobiety wyzwiskami, grozili pobiciem. Niektórzy rabini wyliczali przekleństwa, jakie spadły na kobietę wskutek grzechu pierworodnego: krwawienia miesięczne i przy utracie dziewictwa, brzemię ciąży, porodu, wychowania dzieci. Przeklętej nie można ufać. Na dobitkę ma skłonność do złodziejstwa (bo nie powstała z ręki Adama) i przepełnia ją zazdrość (bo nie powstała z serca Adama). W tradycji chrześcijańskiej z Ewą nie lepiej. Św. Paweł w Pierwszym Liście do Tymoteusza oznajmia: „Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo”. Z biblijnej opowieści twórca instytucjonalnego Kościoła wyciąga wnioski złowieszcze dla córek Ewy: „Niewiasta niech się uczy w milczeniu ze wszelkim poddaństwem. Bo niewieście nie pozwalam uczyć ani władzy mieć nad mężem, ale aby była w milczeniu”. Rajski argument za społecznym podporządkowaniem kobiety mężczyźnie. Tytani późniejszej myśli chrześcijańskiej też Ewy nie lubili. Św. Tertulian uważał kobietę za bramę piekieł, niszczycielkę człowieka stworzonego na obraz Boży, pośrednio za winowajczynię śmierci Chrystusa. Św. Augustyn podkreślał, że kobieta, nawet jako żona i matka, nie przestaje być kusicielką Ewą, a jedyny pożytek, jaki może z niej mieć świat, polega na rodzeniu dzieci (podobnego zdania był Marcin Luter, twórca religii protestanckiej). Choć przed przejściem na chrześcijaństwo Augustyn nie stronił bynajmniej od kobiet, później zmienił zdanie na temat seksu zgoła radykalnie. Do tego stopnia, że zastanawiał się (zresztą nie on jeden wśród autorów starochrześcijańskich), czy Adam i Ewa nie mogli spłodzić dzieci w jakiś inny sposób. Pisał: „Nie wiem, do jakiej pomocy mężczyźnie została stworzona kobieta, jeśli wykluczymy cel prokreacji. Dlaczego mimo to cel ten się wyklucza, nie rozumiem. Jeśli kobieta nie została dana mężczyźnie do pomocy w rodzeniu dzieci, w takim razie do czego? Może do tego, by razem uprawiali ziemię? W takim razie lepszą pomocą dla mężczyzny byłby mężczyzna. To samo tyczy się pociechy w samotności. O ileż przyjemniejsze jest życie i rozmowa, gdy mieszkają ze sobą dwaj przyjaciele niż mężczyzna i kobieta”. To rozumowanie bardzo spodobało się św. Tomaszowi z Akwinu. Ten Doktor Kościoła nazwał kobietę „pomocą ku płodzeniu”, pożyteczną także w prowadzeniu domu, a seks uznał za szkodliwy dla umysłu. Augustyn wprawdzie pogodził się z myślą, że Adam i Ewa obcowali z sobą w raju cieleśnie, ale wydumał sobie za to, że kobieta jest potrzebna mężczyźnie jedynie dla przedłużenia gatunku zgodnie z boskim nakazem: bądźcie płodni i rozmnażajcie się! Tak przez wieki wywodzono z rajskiego mitu społeczną niższość kobiety i wyższość dożywotniej monogamii. Podpierano się Biblią w szerzeniu pogardy, lęku lub nienawiści wobec kobiet. Tymczasem biblijna opowieść o prarodzicach wcale nie oznacza, że Stwórca postawił kobietę niżej mężczyzny pod względem moralnym i egzystencjalnym. Prof. Anna Świderkówna, autorka popularnych „Rozmów o Biblii” (jak to dobrze, że wspomnianych wyżej słów św. Pawła, nakazujących kobietom milczenie, Kościół nie bierze już od dawna dosłownie), ujmuje rzecz dobitnie: „Człowiek, hebrajskie ha’adam, to podobnie jak po polsku zarówno jeden określony człowiek, jak i cały rodzaj ludzki. Tak zwana tradycja kapłańska w hebrajskiej Torze mówi, że Bóg stworzył człowieka »mężczyzną i niewiastą«, dosłownie nawet »istotą męską i żeńską«. Tekst ten zakłada podstawową równość mężczyzny i kobiety (...) Wskazuje również, że człowiek jest stworzony jeden dla drugiego, stworzony do wspólnoty i dla wspólnoty”. Podobnie interpretuje biblijny opis stworzenia człowieka młody rabin Sasza Pecarić, współautor świeżego polskiego przekładu Księgi Rodzaju, przywołując wcześniejsze komentarze żydowskie. „Przeciwnie do męskiego, ciało kobiety nie zostało ukształtowane z prochu ziemi. Bóg przebudował część ciała mężczyzny w kobietę, pojedynczy człowiek stał się dwiema osobami, wskazuje to na niepodważalną równość kobiety i mężczyzny”. Nim Adam, tuż przed wygnaniem z raju, nadał swej żonie imię Chawa, nazywał ją isza. Imię Chawa wywodzą niektórzy z hebrajskiego czasownika haya, żyć, inni z aramejskiego hewja, wąż. Hebrajskie słowo isza, kobieta, jest niemal identyczne z isz, mężczyzna. Pierwszy polski tłumacz całej Biblii ks. Jakub Wujek próbował to oddać, tworząc od męża (w sensie człowieka) neologizm „mężyna”. Bóg przyprowadził narzeczoną Adamowi, zaplótł jej włosy, przystroił ją ozdobami. Do raju zeszli aniołowie i grali młodej parze, a słońce, księżyc i gwiazdy tańczyły. Sam Bóg ustawił baldachim ślubny, pełnił weselne funkcje kantora, błogosławiąc Adamowi i Chawie – opowiada tradycja żydowska (Midrasz). Wszystkie członki ciała prakobiety i pramężczyzny służyły tylko do wypełniania woli Bożej. Obcowanie cielesne było dla nich dwojga tak samo niewinne jak jedzenie i picie, nie czuli potrzeby zakrywania ciał, bo żyli w niewinności. Czemu tak pięknie rozpoczęta historia kończy się tak ponuro? Czemu Bóg pozwolił Ewie ulec wężowi-kusicielowi? Czemu tak surowo ukarał Ewę i Adama? Czemu dał człowiekowi wolność, która sprowadziła na niego katastrofę? Czemu nie zostawił człowieka w rajskim spokoju? A może to była gra nie fair, bo przecież Ewa musiała zjeść jabłko, żeby zaciągnąć „szczęśliwą winę”, którą zmaże Mesjasz? Bez grzechu Ewy nie byłoby odkupienia, bo nie byłoby czego odkupiać. To tak jak ze zdradą Judasza. Musiał zdradzić, żeby mogło dokonać się zbawcze dzieło Chrystusa. Co by było, gdyby Judasz odmówił, gdyby prawidłowo użył swojej wolności wyboru? Co by było, gdyby Ewa nie poszła za sugestią węża? A jeszcze inaczej: Czemu nie chwalić Ewy za odwagę, za gest prometejski? Prometeusz wykradł bogom ogień dla ludzi, poniósł okrutną karę, ale ludzie składają mu hołd. Co w tym złego, że Ewa chciała wykraść zazdrośnie strzeżone Boskie Tajemnice? Czyż to samo dążenie nie jest motorem wszelkiego ludzkiego postępu? Może to nie przypadek, że komputery, które podbiły świat, nazywają się Apple, jabłko? W Edenie były dwa skarby do wzięcia: mądrość i nieśmiertelność, jakże po nie sięgnąć? Donos Adama A zresztą komu Bóg zakazał jeść z Drzewa Poznania? Przecież nie Ewie, tylko Adamowi (Ewy jeszcze nie stworzył). Wytykamy Ewie nieposłuszeństwo, a przymykamy oczy na podłostkę Adama, który jak szkolny skarżypyta całą winę zwala na kobietę. Ładnie to tak? Dla genialnego religioznawcy Mircei Eliadego sprawa jest jeszcze bardziej zagadkowa. W „Traktacie o historii religii” Eliade pisze: „Tekst biblijny jest jasny – człowiek mógł osiągnąć życie boskie jedynie kosztując owoców z drzewa nieśmiertelności. Dlaczego więc wąż kusił Adama, zachęcając go do kosztowania z drzewa poznania, dzięki któremu mógł uzyskać tylko mądrość? O ile wąż miał być obrazem złego ducha [szatana] i jako taki przeciwstawiał się nieśmiertelności człowieka, powinien »zabronić« człowiekowi zbliżać się do drzewa żywota. Wąż stanowi przeszkodę dla człowieka w jego poszukiwaniu źródła nieśmiertelności, drzewa żywota. Ale kuszenie węża ma jeszcze inne wytłumaczenie: wąż chciał uzyskać nieśmiertelność dla siebie, musiał więc odnaleźć drzewo żywota ukryte wśród innych licznych drzew raju, aby móc skosztować z jego owoców. Dlatego skłania Adama, aby ten starał się poznać dobro i zło. Adam zaś dzięki temu poznaniu miałby wyjawić wężowi miejsce, gdzie znajduje się drzewo żywota”. Nad rajskimi sprawami głowił się niejeden teolog i pisarz, ale nie ma na nie odpowiedzi, która zadowoli jednocześnie wierzących, dociekliwych i wątpiących. Dla współczesnych pokoleń dzieci Adama i Ewy nie ma w pełni przekonującej odpowiedzi na pytanie o zło i wolność. Po Eliadem nie przekona więc nas na przykład takie żydowskie wyjaśnienie zagadki: gdy wąż zobaczył, jak Adam i Chawa kochają się nadzy, zapragnął kobiety. Umyślił sobie, że sprowokuje Adama do zjedzenia jabłka (a ściślej – zapewne brzoskwini), a gdy Adam zostanie ukarany i umrze, wąż weźmie sobie Chawę za żonę. Dziś od wyjaśnień teologicznych wolimy religioznawcze lub antropologiczne. Nie wymagają wiary w prawdziwość biblijnego Objawienia. Religioznawcy proponują za to pasjonującą wyprawę w mroczną historię ludzkiej wyobraźni. Boska Bo kim jest Ewa? Ależ oczywiście, to Wielka Bogini religii pierwotnych! – spieszy z wyjaśnieniem amerykański religioznawca Joseph Campbell w opasłym dziele „The Masks of God” (Maski Boga). Mityczny ogród, nad którym zawsze świeci słońce, gdzie rośnie kosmiczne drzewo życia, gdzie zawsze szemrzą czyste życiodajne strumienie, gdzie bóstwo (bóstwa) odkrywa przed człowiekiem sekret nieśmiertelności – archaiczne religie Bliskiego Wschodu pełne są takich opowieści. Wąż!? Proszę bardzo – to symbol odnawiającej się młodości, witalności, życia (jak księżyc), atrybut Wielkiej Bogini, Matki Ziemi. Tylko że to wierzenia sprzed patriarchalnego systemu biblijnego, kiedy bóstwo mogło przyjmować zarówno kształt kobiecy, jak męski, bo każdy wiedział, że tak naprawdę to są tylko maski prakosmicznej Zasady Wszechświata, wykraczającej poza wszelkie imiona i formy, w jakie chciał pochwycić je człowiek. Nie grożono więc żadną karą śmiałkom-śmiertelnikom wyruszającym na poszukiwanie tajemnic bytu, choć wystawiani byli oni na ciężkie próby – jak Gilgamesz z babilońskiego eposu. Ale ten świat Wielkiej Bogini przegrał batalię o dusze i wyobraźnię z rygorystycznym światem religii Boga Jedynego – żydowskiej, chrześcijańskiej, islamskiej. No, nie do końca. Ocalał u Greków i Rzymian, w kulcie bogini Demeter, w misteriach orfickich. W świecie biblijnym boginiom zgotowano zagładę. Jahwe przeklął kobietę, Ewę, ucieleśnienie mądrości starej Matki Ziemi i jej męża-węża. Miała odtąd rodzić w bólu i podlegać mężowi, co oznaczało triumf patriarchalnego, męskiego monoteizmu nad konkurującymi z nim kultami. Ślady odtrąconego systemu widać nawet w biblijnej opowieści o stworzeniu człowieka. Adam powstaje z prochu, z pyłu ziemi, Matki Ziemi. Mimo wszystko rabini nie posuwali się zwykle w oczernianiu Ewy tak daleko jak niektórzy chrześcijanie. Naczelny rabin Imperium Brytyjskiego Hertz (zm. 1946 r.) utrzymywał, że człowiek był śmiertelny od początku, więc Ewa nie mogła pozbawić go nieśmiertelności, nie było żadnego upadku w rozumieniu chrześcijan, a antidotum na wężową truciznę zawiera Dekalog. Grzech prarodziców mógł być grzechem nieposłuszeństwa, ale nie zdołał naruszyć Bożej konstrukcji świata. Współczesne chrześcijaństwo też otwiera się na reinterpretacje rajskiej opowieści. Czemu nie przyznać, że Wielka Bogini, Matka Ziemia, to wciąż potężny symbol religijny? Rozpoznajemy w nim nawet dzisiaj najwcześniejsze doświadczenia dzieciństwa – schronienie w macierzyńskim łonie. Człowiek czuje się w nim jak w domu i tak chciałby czuć się w świecie, na który przychodzi w chwili urodzin. Religie Wielkiej Bogini uczyły szacunku dla wszelkich form życia, dla świętości świata widzialnego jako jej ciała. Dlatego Wielka Bogini, a więc i biblijna Ewa, może być patronką współczesnych ruchów ekologicznych. Podskórna walka o religijną rehabilitację Ewy – Wielkiej Bogini, Matki Ziemi, zasady kobiecej – trwa od wieków. Campbell na przykład nie zgadza się z tymi, którzy uważają, że duch Bogini jest na wygnaniu od pięciu tysięcy lat, kiedy to formował się zrąb semickiego monoteizmu. Nie tylko dlatego, że Bogini była potęgą jeszcze w czasach greckich. Także dlatego, że czciło ją także – jako Dziewicę Marię – chrześcijaństwo. „W żadnej tradycji Bogini nie czczono równie pięknie i okazale jak w dwunasto- i trzynastowiecznych katedrach francuskich, z których każda jest pod wezwaniem Matki Boskiej”. Ewa–Maryja Kościół wypracował koncepcję „drugiej Ewy”. Idąc tropem rajskiego mitu o stworzeniu, starożytny pisarz chrześcijański św. Ambroży nazwał Chrystusa „drugim Adamem”, a Kościół – „żebrem Chrystusowym” i „Ewą, matką żyjących”, „pomocnicą Chrystusa”. Św. Ireneusz (II w.) budował efektowną paralelę Ewa–Maryja. Matka Chrystusa jest posłuszna, gdy mówi aniołowi oznajmiającemu jej wolę Bożą: Oto ja, służebnica pańska, niech mi się stanie według słowa twojego. Jak Ewa przez swe nieposłuszeństwo stała się przyczyną śmierci dla całego rodzaju ludzkiego, tak Maryja przez swe posłuszeństwo stała się przyczyną zbawienia ludzkości. Tak więc co Ewa swą niewiarą zasupłała, Maryja przez swą wiarę rozsupłała. „Jak przez dziewicę został rodzaj ludzki skazany na śmierć, tak samo miał być wyzwolony przez dziewicę. Nieposłuszeństwo dziewicy zostało zrównoważone przez posłuszeństwo dziewicy. Grzech pierwszego człowieka został naprawiony przez ukaranie pierworodnego, a chytrość węża została zwyciężona przez prostotę gołębicy”. W jeszcze prostszą formułę ubiera tę paralelę, a właściwie radykalną opozycję, VII-wieczny Fortunatus w swej inwokacji do Matki Bożej: „Co Ewa nieszczęsna zabrała,Ty wracasz, rodząc nam Słowo,Gmach niebios, oczom skryty ciałaOtwierasz nędznym na nowo!” W tych teologicznych analogiach Ewa nadal jest „szwarccharakterem”, ale ważniejsze jest to, że jej imię przechodzi w nowy, pozytywny kontekst, a jeszcze ważniejsze, że błogosławioną antytezą Ewy staje się też kobieta – Matka Chrystusa. Oficjalna rehablitacja Ewy na gruncie wiary chrześcijańskiej nie jest możliwa, ale kult maryjny umożliwa rehabilitację kobiety. W naszych czasach tak przybrał on na sile, że pojawili się katolicy – w tym księża – którzy ślą do Watykanu petycje o ogłoszenie przez Kościół Maryi „Współodkupicielką”, obok, naturalnie, Chrystusa. Ogłoszenie takiego dogmatu oznaczałoby zrównanie Maryi z Bogiem Chrystusem: kobieta dołączyłaby de facto do męskiej Trójcy Świętej. Niekatoliccy religioznawcy w rodzaju Campbella zatarliby ręce: oto dowód, że triumf biblijnego paternalizmu nad pobożnością ludową, przechowującą wspomnienie o religiach pogańskich, nie jest całkowity – Wielka Bogini powraca na należne jej miejsce. Jest bowiem tak – tłumaczy holenderski fenomenolog religii Gerardus van der Leeuw – że nie sposób wytępić całkowicie najgłębszych pokładów ludzkiej psychiki. Dla każdego człowieka jego matka jest przez jakiś czas jego boginią, a ojciec – bogiem. W historii religii religie Ojca przenikają się lub walczą z religiami Matki. Ojciec mieszka w niebie, płodzi, działa w świecie. Matka mieszka w ziemi, rodzi, poczyna wszystkie zdarzenia i przyjmuje je w siebie, gdy dobiegają kresu. „Religie, w których silny akcent pada na element woli, odwracają się od Matki, a kierują ku Ojcu”. Ale poczucie braku tego, co symbolizuje Wielka Bogini, Matka Ziemia, Ewa, pozostaje i domaga się jakiejś formy uznania. Ojciec jest od kodeksu moralności, Matka od współczucia z tymi, którzy go łamią ze słabości lub nonkonformizmu. Ojciec to Prawo, Matka – Miłość. Nosimy ich oboje w sobie. Co zaszło w raju? Biblia w Księdze Rodzaju opowiada, że Bóg stworzył człowieka, Adama, z prochu ziemi i umieścił go w ogrodzie Eden, czyli raju. Adam doglądał ogrodu, w którym rosły drzewo życia i drzewo poznania dobra i zła. Bóg zakazał Adamowi jeść owoce z tego drzewa, a jeśli zje, to umrze. Ponieważ uznał, że Adamowi źle jest być samemu, stworzył dlań z jego żebra kobietę. Oboje byli nadzy, ale nie odczuwali wstydu. Rajski wąż namówił kobietę, by zjadła jabłko z drzewa poznania dobra i zła. Zapewnił, że na pewno nie grozi to śmiercią, za to będą z Adamem umieli odróżnić zło od dobra. Kobieta zerwała owoc, skosztowała, dała skosztować Adamowi. Zawstydzili się swej nagości, więc przepasali się gałązkami figi. Ukryli się na odgłos kroków Boga, który poznał po ich zachowaniu, że złamali Jego zakaz. Bóg przeklął węża, kobietę i Adama. Wąż miał odtąd pełzać i żyć w nieprzyjaźni z kobietą, kobieta miała rodzić w bólu i żyć pod panowaniem mężczyzny, mężczyzna miał w trudzie zdobywać pokarm i pracować w pocie czoła, a po śmierci obrócić się w proch, z którego powstał. Adam nadał kobiecie imię Ewa. Bóg dał im ubrania ze skór i wygnał z raju. Adam i Ewa mieli najpierw trzech synów: Kaina, Abla i Seta, a potem synów i córki, których imion Biblia nie podaje. Podaje za to, że Adam umarł w wieku lat 930. O śmierci Ewy nie wspomina. Wybór Ewy Każdy to wie. Ewa zerwała jabłko z drzewa. Z drzewa Wiadomości Złego i Dobrego. Od tego momentu istnieje człowiek, czyli istota obdarzona wolną wolą i zdolnością odróżniania dobra od zła. Gdybyśmy musieli polegać na Adamie, dotąd cieszylibyśmy się rajem, ale nie bylibyśmy ludźmi, a więc na pewno nie znalibyśmy powodów naszej radości. Raj bez swego ziemskiego przeciwieństwa nie istnieje. Czy jednak rzeczywiście ten „moment zero” ludzkości pojawił się w chwili zerwania jabłka, czy nieco wcześniej? Wówczas gdy Ewa podjęła decyzję. Okazała się zdolna do takiej decyzji. Wiem, podpowiadał jej wąż, szatan, ale przecież mogła go nie słuchać. Może i Adam potrafił decydować – wybrał jednak posłuszeństwo. Czyżby wolna wola była z nami od zawsze? Kto wie. Jednak jej sprawcza moc objawiła się dopiero przy podjęciu złego wyboru. A jeżeli to bez zła nie stalibyśmy się nigdy ludźmi? To straszny dylemat: co lepsze – złe istnienie czy rajski niebyt? Trudno czuć sympatię do Stwórcy, który stawia swoim kreaturom takie pytania. W każdym razie Ewa (skądinąd czarna) podjęła decyzję. Wybrała złe istnienie. Była pierwszym człowiekiem. I ten kłopotliwy dar człowieczeństwa przekazała wszystkim kobietom. Następcy potulnego Adama w nagrodę zostali jedną nogą w raju, czyli w stanie natury. Kinga Dunin Rajskie natchnienia Biblijny mit o stworzeniu człowieka i grzechu prarodziców był inspiracją dla wielu artystów. Oto niektóre dzieła kultury europejskiej nawiązujące do opowieści o Adamie i Ewie. Literatura: starożytny apokryf „Vita Adae et Evae”, „Genesis starosaksońska” (IX w.), „Genesis wiedeńska” (XI w.), „Klage Adams” (XIII/XIV w.), średniowieczne misteria rajskie, protestanckie dramaty niemieckie (XVI w.), „La creacion del mundo y primera culpa del hombre” Lope de Vegi (XVII w.), „Raj utracony” Johna Miltona (XVII w.), „Mesjada” Friedricha Gotlieba Klopstocka (XVIII w.), „Tragedia człowieka” Imre Madacha (XIX w.), „De creatione et sententia vera mundi” Augusta Strindberga (XIX w.), „The Marble Faun” Nathaniela Hawthorne’a (XIX w.). W XX w.: „Eve” Charlesa Peguy’ego, „Back to Methusalem” George’a Bernarda Shawa, „Adam und Eva” P. Hacksa, „The Skin of Our Teeth” Thorntona Wildera, „The Garden of Eden” Ernesta Hemingwaya. Muzyka: dialog oratoryjny „Adam i Ewa w raju” B. Tommasiego (XVII w.), „Paradise Lost” C. Smitha (XVIII w.), oratorium „Raj utracony” A. Rubinsteina (XIX w.). Do poematu Miltona nawiązuje dzieło Krzysztofa Pendereckiego „Raj utracony” (1976–78). Sztuki plastyczne: ulubiony motyw anonimowej sztuki wczesnochrześcijańskiej i średniowiecznej (rzadka okazja przedstawiania ludzkiej nagości), „Wypędzenie z raju” Masaccia, „Mała Pasja” Dürera, malowidła w Kaplicy Sykstyńskiej Michała Anioła, w XX w. „Adam i Ewa” Edwarda Muncha, rzeźby Xawerego Dunikowskiego i B. Biegasa. Kim była Lilit? Co stało się z rajską parą po wygnaniu? Ludzką ciekawość próbowały zaspokoić chrześcijańskie apokryfy i żydowskie legendy. Adam płakał, błagał aniołów, by pozwolili mu przynajmniej zabrać wonne przyprawy korzenne na przebłagalne ofiary: szafran, nard, cynamon. Bóg się zgodził. Prarodzice wyszli z raju obładowani ziołami. Nie nacieszyli się Edenem długo, a Adam nie nacieszył się nie tylko Ewą, ale i swą pierwszą żoną. Tak, tak, wszak pierwszy biblijny opis stworzenia mówi, że Bóg szóstego dnia stworzył „mężczyznę i niewiastę” (Księga Rodzaju 1, 27). Dopiero w drugim opisie mowa jest o Iszy-Chawie-Ewie. Bezimienną kobietę z pierwszego opisu tradycja żydowska nazwała Lilit i uczyniła z niej, mówiąc dzisiejszym językiem, „demona seksu”, władczynię złych duchów kobiecych, morderczynię dzieci. W „Legendach żydowskich” Louisa Ginzberga czytamy, że Lilit domagała się równych praw z mężem, bo przecież powstali z tego samego pyłu ziemi. Miała skrzydła: odfrunęła od Adama. Adam poskarżył się Bogu, że żona go opuściła. Bóg wysłał po Lilit trzech aniołów, którzy dopadli ją w Morzu Czerwonym i usiłowali zmusić do powrotu pod groźbą, że inaczej straci wszystkie dzieci. Wolała jednak tę karę niż życie z Adamem. Słowem, potwór. Niektórzy współcześni badacze, a zwłaszcza badaczki, Biblii i tradycji żydowskiej, interpretujące ją w duchu feministycznym, protestują. Według nich Lilit to „pierwsza kobieta, równa mężczyźnie, wolna ciałem i duchem”. Natomiast Chawa Adama nie porzuciła. Sklecili sobie chatkę, w której żyli przez długie lata, ale niezbyt szczęśliwi, bo obarczeni rajskim grzechem. Rodziły im się dzieci. Gdy Adam dożył dziewięćset trzydziestego roku życia, zachorował. Zwołał całą rodzinę, by ją pobłogosławić na pożegnanie. Potomkowie Adama myśleli, że usycha z tęsknoty za rajskimi owocami. Syn Adama Set powiedział, że gotów jest pójść do raju i prosić aniołów o owoce dla ojca. A Chawa chciała mu ulżyć w cierpieniach, przyjmując w siebie połowę choroby męża. Adam kazał Chawie iść z Setem do wrót raju i błagać Boga o zmiłowanie i o olej z drzewa życia, który uśmierzyłby ból Adama. Pod wrotami raju Chawa i Set płakali gorzko i błagali Boga godzinami o lekarstwo dla Adama. Wreszcie pojawił się archanioł Michał i powiedział im, że prośba nie będzie wysłuchana. Adam wkrótce umrze, bo tak pisane jest jemu i jego potomstwu. Ostatniego dnia życia Adama Chawa spytała męża: Jakże mi żyć bez ciebie? Powiedz! Adam odrzekł, że Chawa wkrótce pójdzie za nim i spoczną w grobie obok siebie. Gdy Adam umarł, aniołowie zanieśli ciała jego i jego syna Abla do raju i pochowali je tam, skąd Bóg wziął proch ziemi do stworzenia Adama. Chawa, nim umarła, cały czas płakała. Gdy poczuła, że zbliża się śmierć, prosiła Boga, by mogła spocząć obok Adama, a potem umarła. Aniołowie zanieśli jej ciało do grobu Adama i Abla. Po śmierci Ewy – dodaje inna, chrześcijańska wersja tej opowieści, „Żywot Adama i Ewy” – Set zrobił dwie tablice kamienne i dwie gliniane i spisał na nich dzieje ojca i matki, które od nich usłyszał i które widział na własne oczy.
. 177 0 70 162 176 116 108 56
dlaczego bóg umieścił w raju drzewo wiadomości dobrego i złego